- Egzony. – zaczął, wypuszczając ze zmęczeniem powietrze z płuc.
- Sekwencje nukleotydów eukariotycznego genu kodujące białka. – usłyszał z boku równie znużony głos towarzysza.
Leżeli na łóżku od dłuższej chwili wpatrzeni w sufit, choć żaden z nich nie dostrzegał tam niczego ciekawego.
- Itrony. - znów odezwał się cicho.
- Sekwencje interweniujące. – odpowiedział blondyn, skupiając swój wzrok na tym samym punkcie.
- Sekwencje eukariotycznego genu. – kontynuował za niego.
- Nie kodujące białka. – Tom dokończył, wypuszczając z dłoni podręcznik, który spadł na podłogę, gdzie właśnie miał już pozostać bo żaden z nich nie miał zamiaru już go dotykać.
Było dawno po dwudziestej pierwszej i ani jeden, ani drugi nie był już pewien zupełnie niczego z materiału, który przerabiali. Wszystko zmieszało się razem w jednolitą papkę, która wypełniała ich głowy, Tomowi wręcz wychodząc uszami.
- Rozumiesz? – Czarnowłosy zapytał, po czym ziewnął przeciągle i na moment zamknął oczy.
- Nie. – usłyszał w odpowiedzi.
- Ja też nie, ale ważne, że umiesz na pamięć. – podniósł powieki i obrócił głowę na poduszce w prawą stronę, spoglądając na profil Dredziarza, który leżał z zamkniętymi oczyma i sprawiał wrażenie jakby przysypiał.
Nauka wykańczała go psychicznie. Wyglądał jakby miał nadzieje, że to już nigdy więcej się nie powtórzy, a Bill, prawdę mówiąc, te nadzieje podzielał. Kilkugodzinne wałkowanie tego samego tematu było dla niego bardzo meczące. W dodatku nie spodziewał się, że na koniec wyląduje jeszcze z Tomem w łóżku, ale był tak zmęczony, że w tamtym momencie nie miał nawet ochoty ruszać się z niego. Było to jednak nieuniknione lecz ten idąc w ślad za Tomem, sam również przymknął powieki. Im dłużej leżał tak w bezruchu, tym mocniej znajmy zapach perfum, jakie wąchał przed kilkoma godzinami, muskał jego nos. Zdecydowanie polubił ten zapach. Choć sam nie zwykł używać perfum, tę chętnie zabrałby ze sobą. Informowanie Toma o tym, że przyjemnie pachnie byłoby co najmniej nie na miejscu, postanowił więc pozostawić to dla siebie.
Mając wrażenie, że za moment zaśnie, zmusił się wręcz do uniesienia powiek, które teraz wydawały się być cięższe niż zwykle i spojrzenia na Dredziarza, który już chyba zdążył odpłynąć.
- Będę leciał do domu. – odezwał się cicho – Jutro jeszcze wkujesz resztę na pamięć i myślę, że wystarczy. – dodał, na co powieki Toma uniosły się w górę. Jednak nie zasnął.
- Nie przyjedziesz jutro? – zapytał, obracając głowę w jego stronę i spoglądając mu w oczy – Przecież nie skończyliśmy chyba wszystkiego.
Bill powstrzymał się od odruchowego uniesienia brwi w geście zdziwienia, jednak jego spojrzenie musiało i tak go wydać. Zaczął zastanawiać się czy Tom naprawdę myślał, że ten spędzi z nim cały weekend, czy może tylko żartował.
- To zwykły test, przecież nikt nie będzie sprawdzał czy wykułeś podręcznika od deski do deski. – posłał mu lekki uśmiech – Naucz się na pamięć tego co ci zaznaczyłem, bo to ważne. I tyle. – wzruszył lekko ramionami, co jednak nie do końca przypominało ten zamierzony gest bo jego ciało leżało wbite w pościel. Wyglądał jakby się wzdrygnął.
Patrzyli tak na siebie przez chwilę, zbyt zmęczeni żeby wypowiedzieć choćby jedno niepotrzebne słowo i zbyt śpiący żeby się ruszyć. Bill jednak szybko poczuł się znów jak wtedy, gdy Tom zaczął mówić o jego paznokciach i makijażu – nieswojo. To był jeden z tych momentów, w których zawsze zmienia się temat lub fizycznie ucieka od niezręcznej sytuacji. Wybierając plan fizycznej ucieczki, spuścił wzrok z oczu blondyna i podniósł się, nie siadając nawet na łóżku, tylko od razu szybko z niego wstając. Poprawił podciągniętą koszulkę i przeczesał palcami nieco potargane włosy.
Na podłodze pod jego nogami leżało kilka zapisanych kartek, pomięty podręcznik z wygiętą okładką i masa kolorowych mazaków, którymi pokreślone były notatki. Śmiało mógł powiedzieć, że intensywnie pracował nad wiedzą Dredziarza i jeśli ten mimo wszystko nie wypadnie dobrze na teście, on tylko będzie mógł przyznać jak słabe zdolności w nauczaniu posiada – w co nigdy nie wątpił.
- Odwiozę cię, już trochę późno. – Tom także podniósł się ze zmiętej pościeli, od razu przecierając dłońmi zaspaną twarz – Pełno psychopatów wyłazi w tym mieście po zmroku. Jeszcze cię ktoś weźmie za dziewczynę i przykro się rozczaruje. – dodał, zerkając na niego z rozbawioną miną.
Bill tylko rzucił mu spojrzenie pełne politowania dla jego osoby, starając się jednak nie zaśmiać. Tom miał dość specyficzne poczucie humoru, nie sposób było tego nie zauważyć.
- Boisz się o moją cnotę? – zapytał, łapiąc swoją torbę z podłogi.
- Wierzę, że jest nienadszarpnięta, ale to nie zmienia faktu, że jest późno i zimno. – odpowiedział, kierując się do drzwi gdy Bill pozbierał już swoje rzeczy – Myślę, że zrobiłbyś dla mnie to samo. – przepuścił go pierwszego w drzwiach i udał się za nim w stronę schodów.
- Myślę, że raczej nie. – Czarnowłosy zerknął na niego przez ramie – Po pierwsze, nie mam auta, a po drugie, nie chciałoby mi się skoro sam możesz trafić do domu. – uśmiechnął się pod nosem – I nie traktuj mnie jak dziewczynę.
Gdy zeszli na dół, Bill od razu udał się do drzwi wejściowych, przy których zatrzymał się aby włożyć buty i resztę wierzchniego, jesiennego odzienia. Tom nadal śmiał się cicho z jego słów. Mimo faktu, że Czarnowłosy dość sceptycznie podchodził do jego pomysłu o podwiezieniu go do domu, sam także ubrał buty i bluzę, a z półki przy wejściu chwycił kluczyki od auta.
Chwilę później byli już na zewnątrz, kierując się w stronę zaparkowanego na podjeździe srebrnego sportowego samochodu, którego marka czy wygląd zupełnie nic nie mówiły Billowi. Oczy Toma natomiast rozbłyskiwały się na sam widok pojazdu, który dla Czarnego był tylko autem, jak wiele podobnych mu na ulicach.
Owe auto w środku okazało się być jeszcze bardziej zadbane niż na zewnątrz, jeszcze bardziej wypielęgnowane i jeszcze bardziej pachnące nim. Jak w sypialni miał okropny bałagan, tak auto było utrzymane w idealnej wręcz czystości i gdyby nie ten zapach właśnie, Czarnowłosy z pewnością pomyślałby, że samochód nie należy do niego, a do jego matki.
- Nie powiedziałeś mi gdzie jedziemy. – usłyszał z boku głos Toma, który sprowadził go na ziemię.
Bill, choć patrzył cały czas za szybę, dopiero w tamtym momencie zorientował się, że mijają już centrum miasta. Przetworzył szybko pytanie Toma w myślach, jednak nie udzielił mu żadnej odpowiedzi. Zaczął dość intensywnie zastanawiać się nad czymś, przy czym musiał wyglądać bardzo głupio, ponieważ po wnętrzu samochodu rozniósł się śmiech Dredziarza.
- Nie pamiętam. – odezwał się w końcu.
Czuł się jak ostatni idiota ale niestety prawdą było, że nie znał nazwy ulicy przy jakiej mieszkał.
- Jak można nie pamiętać swojego adresu? – Tom z rozbawieniem patrzył na drogę, jadąc zupełnie do nikąd.
- Wyleciał mi z głowy, dopiero się tam wprowadziłem. – odpowiedział nieco zażenowany śmiechem blondyna – Na nogach bym trafił, pamiętam drogę. To gdzieś na przedmieściach. – dodał, wbijając plecy w oparcie siedzenia.
- Znajdziemy. – Dredziarz pokręcił głową – A jeśli nie, podrzucę cię do noclegowni, a jutro może ktoś zacznie cię szukać. – mówił nadal nabijając się z Billa, którego stan z zażenowania zaczął powoli przechodzić w rozbawienie, choć wprawdzie nie takie jak Toma. Nie mógł się przecież rozpłakać, choć śmiać się z tego, że czuł się jak głupek, było mu równie trudno.
Był nieco zawstydzony tym, że póki co, krążyli odrobinę bez celu, zanim Tom wyjechał z centrum i skierował się na obrzeża miasta. On sam, wyglądając za szybę, nie przypominał sobie wcale żadnej z dróg jakie pokonywali ale nie odzywał się ani słowem, w końcu to nie on był kierowcą. Kierowca za to siedział tuż obok niego, skupiając swój wzrok na drodze i bardzo swobodnie prowadząc auto. Na pierwszy rzut oka widać było, że był doświadczy i dobrze wiedział co robi. Kierownica z lekkością obracała się w jego dłoniach, które bardzo delikatnie jej dotykały. Ledwie muskał ją nimi, co jakiś czas tylko na moment chwytając mocniej przy zakręcie. Miał bardzo piękne dłonie. Czarnowłosy nie spostrzegł się nawet jak zaczął po prostu się im przyglądać. Jego głowa, oparta na zimnej szybie, drgała lekko na każdym najdrobniejszym nawet wyboju. Dopiero gdy Tom zjechał na mniej uczęszczaną trasę, wpadając przy okazji w niemałą dziurę na jezdni, ten obudził się ze swoich myśli, gdy jego głowa wcale nie tak delikatnie zderzyła się ze szkłem. Pomasował ją lekko dłonią, słysząc z boku cichy śmiech.
- Tu chyba w prawo. – powiedział, spoglądając na drogę przed nimi.
Tom zakręcił tak jak mu rozkazano i po chwili wszystko zaczęło wyglądać już bardziej znajomo dla Billa. W końcu, mijając uprzednio kilka domów, zatrzymali się przed odpowiednim. W kilku oknach świeciło się światło więc ten nie musiał martwić się brakiem klucza.
- Dziękuję. – znów popatrzył na Toma, uśmiechając się do niego lekko.
- Polecam się na przyszłość. – odparł, także spoglądając w jego stronę.
Bill chwycił dłonią za klamkę, jednak nim zdążył otworzyć drzwi, głos Toma zatrzymał go jeszcze na moment.
- Zaczekaj.
Czarnowłosy znów zwrócił ku niemu swoje spojrzenie.
– Dasz mi swój numer telefonu? – zapytał, mając minę jakby właśnie zrobił coś do czego bardzo długo się przymierzał.
Czarnowłosy uśmiechnął się pod nosem. Nie zastanawiał się za bardzo po co był mu potrzebny jego numer telefonu. Wiedział, że z pewnością chodziło o tę naukę, którą mu obiecał więc podyktował mu go od razu, patrząc jak Tom wstukuje szybko cyferki w telefon.
Było ciemno, późno, a na zewnątrz bardzo zimno, więc Bill chciał już tylko jak najszybciej schować się w domu, wskoczyć w dres i najlepiej do łóżka.
- Dobranoc. – powiedział cicho, na co blondyn odparł tym samym.
Wysiadł z auta, zatrzasnął drzwi i szybko przeszedł przez bramkę, kierując się w stronę domu. Za plecami słyszał jak Dredziarz zawraca na końcu uliczki, a gdy doszedł do drzwi wejściowych, zerknął jeszcze ostatni raz w tamtą stronę, widząc już jedynie oddalające się światła. Musiał przyznać, że był mu wdzięczny za podrzucenie go do domu. Ostatnie na co miałby teraz ochotę to spacer w takim chłodzie.
Gdy wszedł do domu, od razu przywitało go przyjemne ciepło panujące we wnętrzu. Z kuchni oprócz odgłosów rozmowy między jego siostrą a rodzicielką, dobiegał także przyjemny zapach. Nie czekając na nic, rozebrał się pozostawiając w przedpokoju buty i płaszcz, po czym dołączył do reszty swej nielicznej rodziny. Nie potrzebował wiele czasu aby zlokalizować źródło zapachu, za którym już zdążył się stęsknić i korzystając z nieuwagi siostry, która odwróciła się szukając czegoś w lodówce, pochwycił ze stołu jej kubek wypełniony gorącym kakao.
- Bill, nalej sobie sam! – krzyknęła na niego z niezadowoloną miną, jednak widząc przesłodzony uśmiech jaki ten jej posłał, sięgnęła po prostu po drugi kubek dla siebie.
- Twoje bardziej mi smakuje. – odpowiedział, obejmując ceramiczne naczynie obiema dłońmi i grzejąc do niego zimne palce.
- Skąd tak późno wracasz? – usłyszał głos matki, która z uśmiechem przyglądała się jego osobie.
Bill także na nią spojrzał przez moment jeszcze zastanawiając się nad tym jak mógłby odpowiedzieć w taki sposób, aby nie zdziwić matki i nie zostać wyśmianym przez siostrę.
- Pomagałem znajomemu w nauce. – odparł w końcu, na co jednak od razu zobaczył zdziwioną minę rodzicielki i usłyszał nieco szyderczy śmiech Lisy.
- To po to wybierałeś się na Stratford? – zapytała, siadając przy stole – Kto musiał być aż tak zdesperowany aby poprosić cię o coś takiego? – uniosła na moment jedną brew, na co Czarnowłosy obdarzył ją morderczym spojrzeniem.
Nie lubił gdy siostra szydziła z niego, robiąc z jego osoby kompletnego nieudacznika. Jeszcze bardziej nie lubił tego z powodu, że często miała po prostu rację. Nigdy nie był w niczym jakoś szczególnie dobry, nie prowadził bujnego życia towarzyskiego i nie wychylał się ponad przeciętną, a mógł nawet śmiało powiedzieć, że raczej się za nią chował.
- To miłe, że pomagasz komuś. Dobrze, że poznałeś tu już nowych ludzi. – usłyszał jak zawsze ciepły głos rodzicielki.
Z pewnością nie robiła tego naumyślnie ale on znów pod wpływem słów, tym razem matki właśnie, poczuł się jak nieudacznik życiowy i po raz kolejny dostrzegł, że nadal traktuje go jak małe dziecko.
- I jak poszło? – zapytała jeszcze, gdy ten dopijał swoje kakao.
Popatrzył na nią, wzruszając przy tym ramionami.
- Chyba dobrze, ale to trochę meczące. Pójdę już spać. – odpowiedział krótko i odstawił kubek – Dobranoc. – dodał, wychodząc z kuchni i ruszając na górę.
Ciche skrzypienie powoli płynęło po korytarzu, gdy stare drewniane schody dawały o sobie znać pod jego stopami. Miał świadomość, że z pewnością pozostał jeszcze krótkim tematem rozmowy dwóch najważniejszych kobiet jego życia, ale one zawsze bardzo lubiły o nim rozprawiać. Opowiadając o tym jak spędził popołudnie podał im ciekawy pretekst, a Lisa z pewnością zaczęła po raz kolejny spekulować na temat jego seksualności. Nadal nie był to zamknięty temat w jego domu, a on niestety nic nie mógł z tym zrobić ponieważ jak dotąd nie udało mu się znaleźć żadnej dziewczyny, którą mógłby przedstawić matce i siostrze. Takiej, której by nie mógł, też nie. Nigdy żadnej nie poszukiwał i wcale nie zamierzał. Wierzył, że pozna kiedyś kogoś zupełnie niespodziewanie i że na żadne uczucie nie wolno czekać, ani go szukać. Odejście oczekiwanego potrafi bardzo zaboleć, a brak wyników poszukiwań może odebrać nadzieję. On po prostu tam był i nigdzie się nie wybierał, może nie do końca gotów aby to do niego przyszło; aby w końcu pojawiła się ta osoba, którą zawsze nazywał „tym kimś”, ale mimo wszystko był – niezmiennie nie czekając i nie poszukując.
Gdy zamknął za sobą drzwi pokoju od razu włączył lampę, która stojąc w kącie rozjaśniła przyjemnym dla oka światłem całe wnętrze. Nie miał ochoty na prysznic, nawet na zmywanie makijażu, który sam w sobie nie wyglądał już tak dobrze jak jeszcze kilka godzin wcześniej. Był po prostu zmęczony więc zamierzał zrobić tak jak powiedział w kuchni – pójść spać.
Ubrania po kolei lądowały na podłodze, a gdy pozostał już w samej bieliźnie, włożył tylko leżące na łóżku spodnie od dresu i wśliznął się pod zimną kołdrę. Przez całe jego ciało od razu przebiegł nieprzyjemny dreszcz, który wcale nie chciał ustąpić jeszcze przez kilka kolejnych minut, zanim ten zdążył się rozgrzać. Gdy tak leżał rozglądając się po pokoju, nie musiało wcale minąć dużo czasu aby poczuł, że to jeden z tych momentów, w których mimo zmęczenia, sen wcale nie chce przyjść i nawet więcej – im dłużej tak trwał, tym mniej senny się czuł. Jego myśli przeskakiwały z jednego tematu w drugi, z jednej osoby na kolejną. Zaczął nawet zastanawiać się, czy Tom nie zamierza odebrać mu niedzieli swoim brakiem motywacji do samodzielnej nauki. Swoją drogą, rozbawiło go to jak bardzo ten się zdziwił, słysząc, że Czarnowłosy wcale nie ma zamiaru następnego dnia go odwiedzać. Przecież nie mógł spędzać z nim każdej wolnej godziny. Choć może mógł? Sam przed sobą przyznał już chyba, że polubił go i choć sam nie cierpiał być oceniany pochopnie, kiedyś ocenił tak Dredziarza. Wprawdzie ich pierwsze spotkanie nie przebiegło najmilej jak mógłby tego oczekiwać, jednak po spędzeniu z nim popołudnia, dostrzegł w nim kogoś zupełnie innego. Wcześniej tak naprawdę nie wiedział kim jest, mógł się tylko domyślać. Dopiero teraz był w stanie wyrobić sobie swoje zdanie na jego temat i póki co, czuł, że to zdanie jest bardzo pozytywne. Zastanawiało go tylko to, dlaczego jest zupełnie inną osobą w szkole wśród swoich znajomych, a inną gdy zostaje się z nim sam na sam. Każdy czasem udaje. Pytaniem było tylko to, która z tych dwóch postaci jakimi był Tom, była tą udawaną, a która tą prawdziwą.
Zazwyczaj jest tak, że gdy spędza się z kimś czas, nawet po rozstaniu z tą osobą nie możemy długo wyrzucić jej z myśli. Dredziarz także uporczywie wiercił dziurę w głowie Czarnowłosego. W takich chwilach, gdy jedyne co mu pozostawało to własne głupie myśli i patrzenie w sufit, zawsze sięgał po swój stary notatnik. Tak też zrobił i w tamtym momencie. Wychylił górną część ciała za łóżko i naciągnął się mocno, końcami palców chwytając swoją torbę, którą przyciągnął do siebie od razu. Wyjął z niej notatnik, a gdy położył go na swojej poduszce, zza sprężynki trzymającej kartki razem wysunął ołówek. Jak każdego razu, gdy miał rozpocząć coś nowego, przez moment wpatrywał się w białą, pustą kartkę papieru, jakby szukając na niej pomysłu. Wbrew pozorom zawsze go tam odnajdował. Na czystej kartce jest wystarczająco dużo miejsca aby dostrzec swoje myśli. Gdy postawił kilka ledwie widocznych kresek, w głowie już zobrazował sobie dokładnie to, co chciał za moment zobaczyć w ich miejscu. Myślał o tym, co najbardziej zapadło mu w pamięć tego dnia. Nie zostało w niej nic prócz tych kilku godzin w towarzystwie Toma, a tą jedyną rzeczą jaka obijała mu się po głowie nie był jego pokój, jego oczy, uśmiech, czy nawet zapach perfum, które z pewnością nie chciały opuścić jego myśli. Tą jedną rzeczą, którą śmiało mógł przyrównać do drzazgi utkwionej w jego pamięci, były jego dłonie. Idealne w każdym calu, męskie choć wydawały się być przy tym bardzo delikatne. Chyba jeszcze nigdy niczyje dłonie nie zachwyciły go tak bardzo jak te należące do Toma. Jego długie, proste palce, jakie przesuwały się z czułością po kierownicy ukochanego auta. Były zupełnie nieskazitelne i taki także musiał być ich dotyk. Mając je teraz przed sobą na papierze, na myśl przychodziło mu, że przecież mógłby zrozumieć te wszystkie dziewczyny, które tak łakną uwagi Dredziarza. Był bardzo przystojny i tego w żaden sposób nie można było mu odmówić, jednak to nie miało znaczenia. To dotyk tych dłoni musiał tak bardzo przyciągać; musiał być nieziemski, a Czarnowłosy zupełnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że już od ponad godziny myśli tylko o nich, nie odrywając nawet ołówka od kartki, drugiej już tego wieczoru, na której widniał skrawek czyjegoś odsłoniętego ciała i właśnie te dłonie. Tylko jedną osobę na tym rysunku znał. Ciało należało do tej jaką ta właśnie osoba sobie wybrała.
Wystarczyło jedno spojrzenie na ukończony szkic aby poczuć lekki dreszcz na skórze. Po raz kolejny za zasługą Toma łamał bariery w jakich obracał się jego rysunek. Dostrzegał, że potrafi więcej. A jeśli był w stanie przenieść ze swoich myśli na papier coś tak pięknego, mógł wcale nie przestawać otaczać się tym pięknem.
____________________________________________________________________________________
Część z pewnością mogłaby być lepsza i dłuższa, ale postanowiłam w końcu po prostu coś
wrzucić aby przełamać jakoś ten zastój. Przepraszam osoby, które czekały ale brak czasu
niestety wdziera się boleśnie w wenę do pisania czegokolwiek... Dziękuję za wszystkie miłe
komentarze. Mam nadzieję, że blog mimo wszystko nie upadnie, postaram się nadrobić ;)
komentarze. Mam nadzieję, że blog mimo wszystko nie upadnie, postaram się nadrobić ;)
Przeczytałam. Podobało się. Ale teraz uciekam już spać.
OdpowiedzUsuńNo w końcu! Tak dawno nie było notki, że musiałam przelecieć wzrokiem po poprzednim rozdziale by się zorientować na czym skończyłaś xD owszem, rozdział mógłby być dłuższy... bardzo przyjemnie się czyta i chłonę każde słowo! Niesamowicie wykreowałaś Toma! Z pozoru niezbyt przyjemny, jednak przed Billem wyraźnie mięknie. To słodkie :-) twoje opowiadanie wciąga i chcę więcej, słyszysz? :D Więcej i częściej! Weny życzę, pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńSecretFriend.
Nie no to jest oczywiste że Bill na niego leci. bo skoro jara się tak jego dłońmi xddd
OdpowiedzUsuńpisz dalej ;p
Fajny rozdział, podoba mi się. Szkoda tylko, że taki krótki. Nie mam pojęcia co więcej napisać, bo ani do tego weny nie mam, ani.. ech, szkoda z resztą gadać. Liczę na to, że kolejna część pojawi się szybko.
OdpowiedzUsuńWeny.
Chcę więcej, więcej więcej! Tomi jego dłonie i Bill powoli się zaczyna łapać,że coraz wiecej o tym myśli. Zdecydowanie czekam na nexta mam nadzieję w dośc szybkim czasie.
OdpowiedzUsuńszkoda, ze jak na razie masz tak krótkie odcinki, ale mam nadzieje, że z czasem będą stawać się dłuższe. wreszcie zaczyna dziać się coś między billem, a tomem ;d więc czekam na następny odcinek, szybko dodawaj. ;-*
OdpowiedzUsuńszkoda, ze jak na razie masz tak krótkie odcinki, ale mam nadzieje, że z czasem będą stawać się dłuższe. wreszcie zaczyna dziać się coś między billem, a tomem ;d więc czekam na następny odcinek, szybko dodawaj. ;-*
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię i cieszę się, że wróciłaś, bo zaglądałam tutaj co trzy dni mniej-więcej z nadzieją że coś dodasz. Weszłam sobie wczoraj o 2 w nocy i... nawet nie wiesz, jak bardzo się ucieszyłam. Póki co bardzo mi się podoba ten Tom, chociaż mam wciąż w głowie mocny prolog (KTÓRY UWIELBIAAAAM!), więc boję się tego, co może przynieść czas. Nie chciałabym, żeby Tom go wykorzystał, Bill w tym opowiadaniu jest taki... niewinny, czysty. Bardzo go polubiłam. Tom kojarzy mi się trochę z jego bratem. Autorytet, męski, silny... Ale może to autosugestia. W każdym razie, czekam na więcej i chcę więcej! Trzymaj się, weny!!!!
OdpowiedzUsuńNie wiem, czemu wcześniej nie czytałam tego odcinka, w każdym razie teraz nadrabiam.
OdpowiedzUsuńStrasznie lubię czytać to opowiadanie. Wciąga. Nie mogę się oderwać. Już tylko czekam na rozwój relacji między Billem i Tomem. Mam wrażenie, że inicjatywa może wyjść od strony Toma, bo czasem się tak zachowuje jak gdyby chciał coś dopowiedzieć, ale się powstrzymuje. Niestety podobnie jak moja przedmówczyni, nadal po głowie chodzi mi prolog, przez co boję się, że w każdej chwili może się coś spieprzyć. Teraz może jeszcze nie jest tak źle, ale podejrzewam, że przy późniejszych częściach będę się zastanawiać "czy to już?". Jednak mam nadzieję, że tak jak niektórzy to robią w epilogu zapisują jakby dalszą część historii, która jest dokończeniem prologu, może ty zrobisz coś podobnego? :D (nie, to wcale nie jest prośba-pomysł na twój epilog xD).
Muszę ci jeszcze powiedzieć, uwielbiam twoje mądre myśli, które się tutaj pojawiają. Czytam i po prostu kopiuję do worda, w zakładce cytatów mądrych osób :D(mam nadzieję, że to dla ciebie nie problem).
Mam nadzieję, że kolejna notka pojawi się w najbliższym czasie :)
[http://halten-uns-an-der-hand.blogspot.com/]
Ufff...Nareszcie odcinek jest super i czekam na nexta :D
OdpowiedzUsuńNareszcie... Myślałam, ze już się nie doczekam. Podobało mi się, lecz oczywiście czuję się nienasycona. Cieszę się, ze akcja rozwija sie wolno, to wszystko sprawia ten dreszczyk emocji i niepewności co będzie dalej. Niecierpliwie więc na to dalej czekam.
OdpowiedzUsuńB.