17 lutego 2013

6. W mojej głowie świat bywa więcej niż szary.

Gdy tylko odwrócił się do tyłu, dostrzegł znajomą mu osobę zbiegającą szybko po schodach w jego kierunku. Tom zatrzymał się tuż przed nim nieco zdyszany, zupełnie jakby przebiegł pół szkoły. Czarnowłosy nieco zdziwiony popatrzył na niego, posyłając mu jedynie pytające spojrzenie.
- Bo… Chciałem cię zapytać o to, co Statt mówił wcześniej. – zaczął jakby nieco niepewnie, a Bill od razu domyślił się co ten ma na myśli, a co jednak odrobinę go przerażało – Czy chciałbyś może… Znaczy, czy możesz pouczyć mnie? Albo się ze mną? Pouczyć się ze mną? – poplątał się nieco.
Bill zaśmiał się cicho i pokręcił głową, patrząc na swojego towarzysza. Nie spodziewał się, że ktoś mógłby wziąć sobie do serca wcześniejszą propozycję nauczyciela, bynajmniej Spencer go o tym zapewniła.
- Słuchaj, ten pomysł był kompletnie poroniony. Nie wiem nawet skąd mu się to wzięło. – odpowiedział nie owijając w bawełnę. Tomowi zrobiło się odrobinę głupio, przynajmniej tyle wyczytał z jego twarzy – Skąd myśl, że jestem na tyle dobry albo, że mógłbym komuś w czymkolwiek pomóc? – zapytał retorycznie – Poproś Mirandę. – odsunął się w tył o jeden schodek niżej, jednak ten nie dawał mu odejść.
- Chłopaki już ją obskoczyli. – zaśmiał się – Jeśli nie nauczyć mnie, to może po prostu pouczyć się razem? Mi to kompletnie nie idzie, podobno z kimś jest zawsze lepiej. – spojrzał na niego prawie prosząco, chyba zależało mu na tym aby ten się zgodził i wcale nie zamierzał odpuścić – Mam nieźle przerąbane, muszę się w końcu za to wziąć bo będzie po mnie. – wykrzywił twarz w grymasie, zupełnie jakby nagle zdał sobie sprawę z tego jak bardzo zawalił szkołę.
- No dobra. – Bill westchnął cicho – Mogę ci pomóc. – zgodził się w końcu, nie chcąc przeciągać ani chwili dłużej tej niezręcznej sytuacji, na co Tom poszerzył nieco swój uśmiech – Jak to ma wyglądać? Chcesz zostawać po lekcjach w bibliotece? – zapytał, jednak nadal bez większego entuzjazmu.
- Nie, po lekcjach zazwyczaj mam treningi. Musiałbyś na mnie czekać. – odparł – Ale później mógłbym do ciebie przyjechać. Albo po ciebie. – dodał nieco niepewnie.
- Dasz mi adres w poniedziałek. Trafię. – odpowiedział, znów schodząc powoli o jeden schodek w dół.
- Stratford 11.
Bill znów na niego spojrzał.
- Dobrze, trafię. – powtórzył, nie mając jednak zielonego pojęcia gdzie to jest – Pogadamy w poniedziałek. – zszedł o kolejny schodek w dół.
- Tylko… - głos Toma znów go zatrzymał i zmusił do zwrócenia ku niemu jego spojrzenia – W poniedziałek mam do poprawienia test i chciałbym go nie zawalić, tak na dobry początek.
Bill całą swoją silna wolą powstrzymał się od wywrócenia oczyma i wciąż utrzymywał choć pozorne zainteresowanie jego słowami.
- Ja wiem, że jutro jest sobota ale liczyłem, że może nie masz planów… - Dredziarz znów odezwał się dość niepewnie.
Bill westchnął cicho. To było oczywiste, że miał plany. Były to plany mniej-więcej takie jak zwykle. Zamierzał jak najdłużej spać, jak najrzadziej opuszczać łóżko i w samotności opychać się słodyczami, romansując cały weekend ze swoim ukochanym laptopem. Zawsze jednak mógł w ostateczności przełożyć te plany, ten jeden, wyjątkowy raz.
- W porządku, wpadnę po południu. – odparł w końcu, znów widząc ten sam uśmiech malujący się na ustach Dredziarza.
- To do zobaczenia. – odpowiedział mu, samemu odwracając się po chwili i wdrapując z powrotem na górę.
Czarnowłosy tylko po raz kolejny westchnął pod nosem odpowiadając mu tym samym i także odwrócił się w swoją stronę, wychodząc w końcu ze szkoły. Pożałował, że nie pospieszył się z tym zanim tamten złapał go jeszcze na schodach.
Na zewnątrz przywitał go deszcz, jednak nie zdziwiło go to, tak jak nie dziwiło każdego poprzedniego dnia. Zarzucił na głowę kaptur i ruszył drogą przez kałuże, rozbryzgując brudną deszczową wodę butami. W uszy wsunął słuchawki, z których popłynęła adekwatna do pogody muzyka i przygotował się na godzinny marsz do domu. Nie przemawiał do niego powrót autobusem, wolał być raczej ochlapywany przez nie po drodze właśnie tą brudną deszczówką spod krawężników. Zawsze bardzo lubił spacery z muzyką. Wolał to znacznie bardziej od szybkiego powrotu do domu jaki oferowała mu komunikacja miejska i być może moknięcie każdego dnia nie było mądrym z jego strony, ale rzadko zdarzało mu się robić mądre rzeczy. Przed chwilą przecież zrobił kolejną głupią. Sam zastanawiał się jak mógł zgodzić się na pomoc Kaulitzowi, którego nie darzył nawet względną sympatią. Wprawdzie nie znał go za dobrze – jeśli w ogóle choć trochę – ale już wyobrażał sobie tę niezręczną ciszę i momenty, w których tak naprawdę sam nie będzie wiedział jak ma mu coś wytłumaczyć bo nigdy nawet nie próbował pomagać komuś w nauce. Samemu sobie nie potrafił. Z drugiej strony, to jednak mogło zadziałać na jego korzyść. Tom przecież mógł zobaczyć, że poprosił o pomoc kompletnego barana i odpuścić sobie. W końcu i tak był dla niego tylko drugą opcją bo Miranda musiała udźwignąć ciężar głupoty jego kolegów. Liczył na to, że ten szybko zrezygnuje, a tymczasem musiał zmierzyć się następnego dnia z prośbą, na którą przystał. Docierało do niego, że ma jednak zbyt miękkie serce lub bardziej wprost – zwyczajnie brakowało mu asertywności.





*





- Wychodzisz gdzieś? – usłyszał z boku, od razu odwracając głowę w stronę kuchni, z której dobiegł go głos siostry.
Szczupła brunetka stała w drzwiach kuchennych i wyglądała na korytarz. Miała niedbale upięte włosy, a na sobie za duży, wyciągnięty sweter, który wkładała tylko po domu. Stojąc tak z kubkiem parującej kawy w dłoni, sprawiała Billowi niemały ból. Uświadamiało mu to tylko jak pięknie można spędzać leniwe sobotnie popołudnie, co tego dnia nie było mu dane.
Westchnął ciężko, wsuwając drugą stopę do buta, którego zaczął ciasno sznurować.
- Tak, ale wrócę niedługo. – odpowiedział.
- Możesz wrócić później. – odparła znad kubka – Będę miała gości.
- Ale ja cię nie pytam, o której mogę wrócić. – burknął, łapiąc z wieszaka płaszcz i wkładając go na siebie – Nie wiesz może gdzie znajduje się ulica Stratford? – zapytał.
Siostra w odpowiedzi zmarszczyła brwi, rzucając mu nieco podejrzliwe spojrzenie.
- To nie ulica. – uśmiechnęła się lekko – Po co wybierasz się na strzeżone osiedle? – tym razem to ona zadała pytanie.
Bill uniósł jedną brew. W sumie to było do przewidzenia, że Kaulitz będzie mieszkał w takim miejscu. Takich jak on lepiej trzymać pod ochroną – pomyślał.
- Mam coś do załatwienia. – odpowiedział wymijająco – Powiesz mi gdzie to jest? – spojrzał na Lisę, przewieszając przez szyję torbę i poprawiając się jeszcze ostatni raz.
- Nie wiem dokładnie, ale chyba gdzieś bliżej centrum. Na pewno nie będzie trudno trafić.
Bill tylko wzruszył ramionami.
- Pewnie będę z powrotem zanim mama wróci z pracy. – odwrócił się, otwierając drzwi.
- Nie przejmuj się tym. Dobrze, że w końcu kogoś tu poznałeś. – rzuciła, także obracając się do niego plecami i kierując w stronę schodów.
Czarnowłosy nie był do końca pewien czy chciała być miła, czy tylko perfidnie wytknęła mu brak jakichkolwiek znajomych. Nie to, żeby miał ich jakoś wielu w poprzedniej szkole ale zawsze te kilka osób kręciło się przy nim, czego tu zupełnie brakowało. Nie odezwał się już jednak ani słowem i po prostu zamknął za sobą drzwi, ruszając w stronę ulicy.
Chyba po raz pierwszy od dawna nie padało. Choć rano deszcz lał się z nieba strumieniami, teraz jedyne jego ślady widniały na ulicach pokrytych dziesiątkami wielkich kałuż. Powietrze było rześkie i przyjemne, a pomimo niskiej temperatury wcale nie było zimno. Można by powiedzieć, że pogoda w sam raz sprzyjała spacerowi, jednak on wybrał się na spacer nie do końca jeszcze znając jego cel i mimo to, dość niechętnie ku niemu zmierzając. Sunął ulicą, która powoli wyprowadziła go z przedmieść i skierował swoje kroki do centrum, jak wskazała mu siostra. Bardzo ociągał się z wyjściem z domu, nie mogąc pogodzić się z tym, że naprawdę przystał na prośbę Kaulitza więc było już dobrze po piętnastej, a on nadal nie miał nawet pojęcia gdzie ten mieszka. Nie sprecyzował godziny, na którą miał się pojawić, tylko to ratowało go w tej sytuacji. Rozglądając się po znakach w centrum, zrozumiał, że brak tejże właśnie precyzji wytłumaczy go i uniewinni gdy dotrze do Toma na dwudziestą - w końcu to też po południu.
Powoli tracił nadzieję, gdy nieopodal jednego z przystanków autobusowych dostrzegł wielką tablicę z mapą miasta. Podszedł do niej i już po chwili wyczytywania nazw ulic spod nieco zabazgranych i odrapanych szlaczków linii autobusowych, dostrzegł, że znajduje się zaledwie dwie przecznice od osiedla, którego szukał. Udał się więc w kierunku jaki wskazywał plan miasta, licząc po drodze mijane kawiarnie, zakręcając przy kwiaciarni na rogu i zawracając w prawo przy księgarni na jaką miał natrafić, na końcu drugiej przecznicy. Mapa okazała się być nieomylna, a on zdał sobie tylko sprawę, że gdyby wracając ze szkoły oglądał cokolwiek innego poza chodnikiem i czubkami swoich butów, z pewnością teraz zaoszczędziłby sobie niepotrzebnych poszukiwań i błądzenia po mieście.
W końcu zatrzymał się przed zawieszoną na słupie tabliczką z nazwą odpowiedniej ulicy, skierowaną w stronę alejki prowadzącej w głąb osiedla, którego tak poszukiwał. Nie czekając już na nic skierował się przed siebie, wchodząc pomiędzy domy nie przypominające już wyglądem kamienic z reszty miasta. Były to sporych rozmiarów wille prześcigające się wielkością, na oko nie wybudowane dalej jak ledwie kilka lat temu i w większości zupełnie pozbawione uroku tych starych kamieniczek miasta. Każdy budynek osłaniała brama, jedna większa, druga mniejsza, ale ani jeden nie był je pozbawiony. Ulica, choć z pozoru idealna i pięknie utrzymana, wydawała się być strasznie pusta, zupełnie jakby nikt tam nie mieszkał. Jeszcze chwile wcześniej na chodnikach otaczała go masa ludzi, a teraz poczuł się jakby właśnie przekroczył bramę Silent Hill. Teraz zaczynał rozumieć dlatego Tom zadawał się z takimi snobami – sam taki był.
Minął jeszcze kilka domów, nim w końcu zatrzymał się przed numerem jedenaście. Choć brama na podjazd była otwarta, pozostał na chodniku, dzwoniąc jedynie domofonem. Zaczął zastanawiać się co powie gdy okaże się, że źle trafił, jednak już chwilę później usłyszał znajomy głos po drugiej stronie.
- Cześć… – odpowiedział tylko Tomowi, nie bardzo wiedząc co jeszcze mógłby dodać.
Zamek otworzył się, a on wszedł za bramę i przeszedł wąskim chodniczkiem pośród idealnie przyciętego trawnika do drzwi. Gdy tylko zatrzymał się przy nich, od razu zostało mu otworzone, a przed sobą zobaczył uśmiechniętą twarz Dredziarza.
- Już myślałem, że nie przyjdziesz. – odsunął się do tyłu, otwierając szerzej i wpuszczając Billa do środka.
- Miałem być po południu. – odpowiedział Czarnowłosy, gdy ten już zamknął za nim drzwi.
Niepewnie rozejrzał się wokół siebie. Wnętrze domu było dość surowo urządzone i nawet jasne beżowe kolory nie nadawały mu ciepła. Widać jednak było od razu, że wygląda tak raczej za sprawką dekoratora wnętrz, kierującego się jakimś wybranym stylem, niż osoby bardziej zainteresowanej mieszkaniem w tam.
Znajdowali się w niewielkim holu, na lewo prowadzącym na otwarty salon, a na prawo na kuchnię. Przed nimi rozciągały się delikatnie zakręcające schody wiodące na piętro domu.
- Mam nadzieję, że trafiłeś bez problemu. – Dredziarz znów zwrócił się do Billa, gdy ten zdejmował buty.
Czarnowłosy odłożył swoje mokre glany na bok, tuż obok nieco porozwalanych kilku par butów z pewnością należących do Toma.
- Mówiłem, że trafię. – uniósł kąciki ust, spoglądając na niego gdy ten chwycił jego płaszcz i odwiesił na wieszak.
- Ale pewnie nie znasz jeszcze miasta. Słyszałem, że dopiero się tu sprowadziłeś. – kontynuował z uśmiechem, ruszając wraz z Billem na górę – Ale nie da się tu zgubić. Zobaczysz, za kilka tygodni będziesz znał to miasto jak własną kieszeń.
- Obiecujesz? – mruknął pod nosem gdy wyszli na piętro, spoglądając w stronę wielkich przeszklonych drzwi prowadzących na równie wielki taras, jaki właśnie mijali.
- Co? – Tom odwrócił się do niego z uśmiechem.
Bill tylko podniósł głowę, powracając do niego gdzieś ze świata swoich myśli.
- Nic. Mówię, że znam już miasto. – posłał mu lekki uśmiech.
W korytarzu minęli jeszcze dwoje innych drzwi, aż na jego końcu Tom otworzył ostatnie i wpuścił Czarnowłosego do swojego pokoju. Gdy znaleźli się w środku, Bill rozejrzał się wokół, tym razem już nieco pewniej, nie mogąc oprzeć się wrażeniu, że to miejsce jest zupełnie wyjęte poza ramy domu w jakim się znajdowali. Ściany naturalnie były pomalowane na jakiś pastelowy odcień granatu, jednak tylko w nielicznych miejscach farba przebijała się spod plakatów i tony sprayu jakim były pokryte. Gdzieś w tym bałaganie leżało nawet kilka puszek po takich farbach właśnie. Nie były to żadne arcydzieła. Widać było, że nie naniosła ich ręka profesjonalisty ale to właśnie nadawało tego czegoś tym czterem, dość oszczędnie umeblowanym, ścianom. Pokój Toma przypominał mu nawet trochę jego własny. Panował w nim bardzo podobny nieład i nawet łóżko także stało pod oknem, z tym, że ta sypialnia znajdowała się na poddaszu i okna były już nieco inne.
- Zawsze chciałem mieć takie świetliki. – Czarnowłosy odezwał się po chwili, podchodząc do łóżka, na którym położył torbę – Przyjemnie się pod nimi śpi.
Bill wyjrzał za szybę, spoglądając na rozciągający się przed nim widok na miasto, gdy Tom zbierał z łóżka jakieś porozwalane na nim rzeczy.
- Mi tam wszystko jedno. – odparł – Wybrałem ten pokój bo jest mały, jakoś dobrze się tu czuje.
Bill odwrócił się do niego, gdy ten już skończył te małe porządki i pozwolił sobie usiąść na łóżku. Im dłużej rozglądał się wokół siebie, tym bardziej podobało mu się to co widział. Kilka plakatów filmowych mówiło mu, że muszą mieć dość podobny gust w tej kwestii, a ozdabiający drzwi nieco sfatygowany plakat koncertowy zespołu jakiego sam słuchał, sprawiał, że powoli zaczynał zmieniać zdanie na temat osoby Dredziarza, który stał teraz przy biurku przeglądając stertę podręczników. W końcu odnalazł chyba to czego szukał i odwrócił się do Billa, podchodząc do niego.
- No więc ten test, który piszę w poniedziałek jest z biologii ale zupełnie nie rozumiem tego działu. – westchnął, wertując strony podręcznika a gdy odnalazł odpowiednią, podał Billowi książkę.
Czarnowłosy spojrzał na wypisany tłustym drukiem tytuł.
- Genetyka. – skrzywił się nieco.
Nie przepadał nigdy a tym tematem, ale we wcześniejszej szkole szybciej realizowali program więc posiadał przynajmniej względne pojęcie w tym, co teraz przyszło mu przerabiać.
- Pokaż mi swoje notatki. – dodał, przewracając stronę.
Tom uśmiechnął się niewyraźnie.
- Nie posiadam. – odpowiedział, na co Bill popatrzył na niego od razu.
- Więc jak, do cholery, masz zamiar się uczyć? – zapytał, samemu również uśmiechając się nieco niewyraźnie – Szkoda, że nie powiedziałeś mi wcześniej to wziąłbym swoje, jakieś tam mam.
Westchnął ciężko, jednak mimo zrezygnowania podciągnął się wyżej na łóżku i usiadł po turecku, tak jak było mu najwygodniej. Jeśli już dał słowo, postanowił go dotrzymać, nawet jeśli sytuacja wydawała się być beznadziejna.
- Daj mi chociaż jakąś kartkę i długopis. – znów popatrzył na niego znad książki – I siadaj tu. – dodał, przesuwając dłonią pomiędzy stronami, aby nie zamknęły się gdy odłożył podręcznik na bok.
Tom bez słowa wykonał oba polecenia i gdy tylko wręczył Billowi gruby notes i długopis, usiadł obok niego. Bill na moment zastanowił się od czego powinien zacząć aby ze skutkiem wytłumaczyć osobie z niewielkim obyciem w temacie coś, co wcale nie było łatwe. On sam także był taką osobą. Wiedział jedynie to, co powinien wiedzieć aby zdać ale czuł, że Tomowi wcale nie potrzeba więcej. Starał się choć odrobinę przypomnieć sobie jak wyglądały jego notatki i które z nich były niezbędne aby zrozumieć i ten temat. Skorzystał ze swej niezawodnej pamięci wzrokowej i już po chwili zaczął notować bo samo opowiadanie tych bzdur nie miałoby sensu.
Dredziarz w ciszy patrzył na powstające na kartce literki, nie do końca rozumiejąc co one oznaczają, jednak widząc jak Czarnowłosy sunie strzałkę od każdej z nich i opisuje z dokładnością jej znaczenie, uśmiechnął się do siebie.
- Musimy zacząć od budowy DNA bo później niczego nie zrozumiesz. – powiedział, nie odrywając skupionego wzroku od zeszytu ani na moment.
Tom przytaknął lekko, poddając się całkowicie planowi Billa, jakikolwiek by on nie był.
Mimo stosunkowo wczesnej popołudniowej godziny, na zewnątrz zapadał już zmrok. Dredziarz naciągnął się więc do lampy stojącej przy łóżku i pociągnął za łańcuszek przy niej wiszący, włączając światło. Gdy w środku pokoju zrobiło się już jaśniej, ponownie podparł się ręką za plecami Czarnowłosego i zaglądając mu przez ramie uważnie śledził wszystko co ten z dokładnością opisywał. Na dole strony powstało już kilka krótkich regułek i opisów, które z pewnością pozostaną mu do opanowania na pamięć, a Bill powoli dochodził do wniosku, że tyle wystarczy na początek. Wypadało coś jeszcze powiedzieć, aby Dredziarz wiedział czego się uczy, jednak on sam zawsze kuł bardziej na pamięć niż na logikę i zwyczajnie nie wiedział od czego zacząć.
Podniósł głowę i wyprostował się, obracając bardziej w jego kierunku. Z notatkami w dłoni, zaczął po kolei omawiać mu to co napisał, w międzyczasie jeszcze wskazując palcem poszczególne rzeczy na kartce. Co chwilę przerywał pytając czy wszystko jest jasne, a uzyskując potwierdzenie, kontynuował. Mimo tego, że z początku wcale nie czuł się na siłach i nie myślał, że potrafiłby kogoś czegoś nauczyć, teraz wciągnął się coraz bardziej, a Tom sprawiał wrażenie, że naprawdę rozumie o czym ten mówi. Zadawał pytania, był zainteresowany i zupełnie nie przypominał osoby jaką był w szkole.



Zegar tykał swoim tempem, jednak czas wydawał się lecieć powoli i minęło ledwie półtorej godziny, jak udało im się przerobić materiał z trzech tematów lekcyjnych, tym samym nadrobić to, co było potrzebne aby Tom mógł zacząć uczyć się na test. Teraz jednak zaczynał sprawiać już wrażenie mało skupionego i coraz ciężej przychodziło mu powtarzanie tego, co Bill tak żwawo tłumaczył. Nie umknęło to uwadze Czarnowłosego, który po chwili włożył notatki do podręcznika i zamknął go, ku lekkiemu zdziwieniu Toma.
- Idź zrobić mi herbatę. – bardziej rozkazał niż poprosił, choć tak naprawdę powinien raczej zapytać.
Dredziarz wstał z łóżka i przeciągnął się mocno, aż kilka kręgów w kręgosłupie przeskoczyło mu z cichym odgłosem.
- W sumie to powinienem zaproponować to od razu gdy przyszedłeś. – zaśmiał się, przecierając twarz dłońmi.
Bill również odpowiedział mu cichym śmiechem.
- Powinieneś. – odparł – Dwie łyżeczki cukru. – dodał, odprowadzając Toma spojrzeniem do drzwi.
- Dwie łyżeczki cukru. – powtórzył wychodząc na korytarz, a po chwili odgłos jego kroków ucichł całkowicie.
Bill jeszcze raz rozejrzał się po pokoju w jakim teraz został sam. Ziewnął przeciągle, zasłaniając dłonią usta. Czuł się nadzwyczaj zmęczony, choć tak naprawdę przez ostatnie dwie godziny tylko gadał, aż zaschło mu w gardle. Również podniósł się z łóżka aby rozprostować nogi i przeciągając się lekko, podszedł do biurka i panującego na nim bałaganu. Przesunął dłonią po stercie nieco zakurzonych podręczników, po których nie widać było śladów większego użytkowania. Obok leżał telefon, poplątane słuchawki, masa papierków, jakieś rozsypane długopisy, nawet brudny talerz. Półki nad biurkiem nie wyglądały lepiej, choć więcej było na nich kurzu niż rzeczy. Na jednej z nich stało zdjęcie grupki przyjaciół, tak ściśniętych przed obiektywem aparatu, że na fotografii ledwie zmieściły się ich roześmiane twarze. Od razu dostrzegł nieco młodszego jeszcze Toma, jednak osób będących z nim na owym zdjęciu nie znał. Uśmiechnął się do siebie na widok nieco głupiej miny Dredziarza. Wygląda na to, że ma więcej przyjaciół prócz tych snobów ze szkoły, z którymi jest wręcz nierozłączny – pomyślał.
Przesunął wzrokiem na bok, napotykając jeszcze więcej zapisanych papierków niż leżało na biurku, parę okularów słonecznych, perfumy. Sięgnął delikatnie po flakonik, zdejmując zatyczkę i podsuwając ją pod nos. Kąciki jego ust ponownie uniosły się ku górze, jednak gdy zorientował się co właśnie robi, zamknął szybko perfumy i odłożył je na miejsce, odsuwając się od biurka. Mógł tylko wyobrażać sobie jak byłoby mu głupio, gdyby Tom wszedł właśnie do środka. Na całe szczęśnie nie wrócił jeszcze i nawet nie było słychać jego kroków z korytarza. Czarnowłosy od razu pomyślał, że wcale nie zdziwiłby się gdyby ten zgubił się w tym wielkim domu, chyba nie było o to aż tak trudno.
Skierował się z powrotem w stronę łóżka, jednak jego wzrok przykuł położony obok owego mebla stojak z płytami, którego nie zauważył wcześniej. O mały włos nie przewrócił się po drodze o leżącą na podłodze torbę, z której wystawał nieco ubrudzony ręcznik. Obok leżała piłka do koszykówki i buty, w których Tom z pewnością ćwiczył na treningach. Przestąpił więc nad torbą i pochylił się przy stojaku z płytami, sunąc wzrokiem po zespołach i tytułach wypisanych na grzbietach idealnie poukładanych płyt. Były chyba jednymi z nielicznych rzeczy w tym pokoju na jakich nie zalegał kurz. Widać było, że Tom namiętnie ich słuchał albo przynajmniej tak bardzo o nie dbał, że wokół nich sprzątał.
Znów uśmiechnął się do siebie. Nie podejrzewał go o aż tak podobny gust muzyczny do swojego. Wyjął jedną z płyt i spojrzał na jej tył, czytając po kolei tytuły dobrze znanych mu piosenek.
- Proszę bardzo. Dwie łyżeczki cukru. – usłyszał za sobą głos Toma, który właśnie stawiał dwa kubki parującej herbaty na szafce przy łóżku, uprzednio strącając z niej stopą jakieś brudne ubrania.
Bill nawet nie usłyszał jak wszedł do środka.
- Powtarzałeś to sobie całą drogę aby nie zapomnieć? – zaśmiał się, podchodząc z płytą w dłoni do odtwarzacza stojącego na podłodze i przykucnął obok niego otwierając opakowanie.
Nie pytał specjalnie czy mu wolno, po prostu włączył odtwarzacz, umieścił płytę w odpowiednim miejscu, a już po chwili w pokoju dało się słyszeć muzykę. Przewinął kilka piosenek do przodu, aż w końcu zatrzymał na wybranej przez siebie i przyciszył nieco aby nie trzeba było do siebie krzyczeć by się porozumieć. Słychać było, że Tom ostatnio dość głośno słuchał muzyki.
- Uwielbiam tę piosenkę. – powiedział, odkładając na bok opakowanie płyty i wstając.
Gdy odwrócił się przodem do Dredziarza dostrzegł, że ten uśmiecha się. Chyba także ją lubił. Musiał, to w końcu była jego płyta. Nic nie mówił, przesunął tylko wzrokiem za Billem gdy ten z powrotem zajmował swoje miejsce na łóżku i podał mu kubek, samemu także biorąc swój i siadając naprzeciw niego.
Żaden z nich nie odzywał się ani słowem, obydwoje po prostu popijając gorącą herbatę wsłuchiwali się w piosenkę, w myślach przeskakując po jej tekście. Bill zawsze uważał, że gdy leci dobra muzyka, nie trzeba rozmawiać i sam bardzo skrupulatnie zawsze stosował się do tego. Spojrzał na swojego towarzysza, który patrzył gdzieś na bok, poruszając lekko w rytm muzyki palcami dłoni, którymi obejmował kubek trzymając go tuż pod nosem. Coraz bardziej wydawał się mu być zupełnie innym człowiekiem niż był w szkole i zaledwie te kilka zdań jakie zamienili ze sobą, oprócz omawiania tematów na test, wystarczyło aby Czarnowłosy to zauważył. W dodatku, jeśli prawdą było, że muzyka łączy ludzi, to oni musieli mieć ze sobą naprawdę wiele wspólnego.
Po kilku minutach, gdy piosenka już dobiegła końca a wskoczyła inna, Czarnowłosy wyciągnął dłoń w jego stronę i chwycił palcami łyżeczkę wystającą z jego kubka, co od razu sprowadziło Toma na ziemię.
- Nie pij z łyżeczką, szkodzi na oczy. – uśmiechnął się, odkładając ją obok swojej na podstawkę.
Tom zaśmiał się cicho.
- Kiedyś sobie wbiłem taką w oko, nic przyjemnego. – dodał, ponownie obejmując swój kubek obiema dłońmi.
Dredziarz powiódł wzrokiem za jedną z nich, którą jeszcze przed sekundą miał tuż przed nosem.
- Malujesz paznokcie. – powiedział, przez chwilę przyglądając się jego długim szczupłym palcom zakończonym wąskimi, pomalowanymi na czarno paznokciami – Są długie. Ładne. – dodał, podnosząc wzrok na jego oczy.
Bill uśmiechnął się, przez moment nic nie odpowiadając. Odwrócił jednak wzrok od jego oczu i spojrzał na swoją dłoń, którą oderwał od kubka. Nie był do końca pewien czy właśnie został obdarzony komplementem ale tak się poczuł i chyba było mu dość nieswojo z tą myślą.
- Dziękuję. – odpowiedział niepewnie, czując się nieco speszony gdy ten tak mu się przyglądał.
Tom lustrował go wzrokiem, jakby powoli poznając każdy najdrobniejszy detal jego twarzy. Nie obdarzał go jednak spojrzeniem seryjnego mordercy, na co mogła wskazywać nieco skrępowana reakcja Billa. Było ono zwyczajnie ciekawe jego osoby.
- I oczy też malujesz. – znów odezwał się cicho, nie spuszczając z niego wzroku.
- No, a ty jesteś mistrzem w zauważaniu rzeczy oczywistych. – odpowiedział mu.
Tom zaśmiał się do niego, odczuwając, że być może jego słowa mogą nieco irytować Billa i tak naprawdę tylko odrobinę się pomylił. To co mówił nie irytowało Czarnowłosego, za to sprawiało, że naprawę się krępował, czego jednak starał się za bardzo nie okazywać. Nawet mimo tego, że był na dobrej drodze do polubienia Dredziarza - już nawet przestał go nie cierpieć - i tak ta sytuacja była dla niego dziwna.
- Wracajmy do biologii, już późno. – Bill ponaglił go lekko, gdy spojrzał na zegarek wskazujący już kilkanaście minut po osiemnastej.
Odstawił pusty już kubek na szafkę nocną i złapał znów za podręcznik.


_________________________________________________________________________
Są osoby informowane o nowych częściach i jeśli ktoś jeszcze chciałby do nich dołączyć,
proszę zostawiać numer GG w komentarzu :)

11 komentarzy:

  1. Ale mi się podobało! Czytałam wolniutko, żeby jak najdłużej się delektować. Wychwyciłam kilka małych błędów, ale właściwie były nieistotne, zwykłe literówki.

    Podoba mi się mieszkanie Toma. Podoba mi się to, w jaki sposób traktuje Billa - jest taki delikatny, ostrożny. Zupełnie inny niż w szkole. Mam nadzieje, że taki pozostanie, chociaż mam przeczucie, ze tak nie będzie...

    OdpowiedzUsuń
  2. odcinek był super, w końcu spotkali się sam na sam xD

    OdpowiedzUsuń
  3. odcinek był super, w końcu spotkali się sam na sam xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Już myślałam, ze Tom zapyta go: jesteś gejem? xD
    Świetne jest to opowiadanie, wiesz? ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Wciąga, tak cholernie wciąga, że kiedy odcinek się kończy, chce się więcej i więcej. Chcę więcej i częściej, o ile to możliwe - proszę. Jest świetnie.

    B.

    OdpowiedzUsuń
  6. No i doczekałam się akcji :) podejrzanie szybko Tomowi poszło przekonanie Billa, z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój wypadków :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ok, to ją od razu piszę, bo potem zapomnę :) 21701351
    Wreszcie coś zaczęło sir dziać! Tzn. Jest fajnie :) nie lubię gdy akcja rozwija się zbyt szybko, a twoja jest taka w sam raz. Lubię to opowiadanie. Lubię kierunek który e nim obrałaś. W ogóle, chce taki płaszcz jaki ma Bill a nigdzie nie moge znaleźć... :P
    Tom jest zupełnie inny, gdy nie ma przy nim jego bandy, ale z drugiej strony, to wygląda tak, jakby on był tam najbardziej spoko, więc nie mam do niego większych zastrzeżeń. Ciągle jednak po głowie chodzi mi jedną myśl. Czy to możliwe żeby nagle zaczęło zależeć mu na nauce/szkole/ Billu? Czuję, że to jakiś podstęp, ale może to tylko moja wrodzona nieufność do takich dwulicowych osób... Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek :)

    OdpowiedzUsuń
  8. cześć! nominowałam cię do The Versatile Blogger na http://tenebris-tokiobizarre.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Pisz szybko kolejny odcinek, bo nareszcie zaczyna się rozkręcać. ;)
    Wcześniej napisałam komentarz, jakiś miesiąc temu, ale się nie dodał xd. to teraz piszę drugiego ;)

    Pisz szybko ;p

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału... Twój styl przyciąga, fabuła się rozkręca, wszystko wciąga! Czekam czekam czekam, życzę duuużo weny!

    Przy okazji zapraszam do siebie (http://addictive-love-twincest.blogspot.com/).

    OdpowiedzUsuń
  11. Na twojego bloga wpadłem przedwczoraj, przypadkiem, wczoraj przeczytałem wszystko co tu masz, ale dopiero dzisiaj mogę skomentować. I muszę przyznać, że jestem zachwycony tym, jak piszesz. Bardzo podoba mi się twój styl. Nie jest jakiś ciężki, jak się czasami zdarza, a czyta się szybko, płynnie i lekko. Aż żałuję, że tak szybko pochłonąłem te sześć części. Fabuła niby się dopiero rozkręca, ale nic nie nudzi. Zdarzyło ci się może kilka błędów (o ile dobrze widziałem, bo na komórce cokolwiek ciężko zauważyć -_-) ale te błędy wcale nie przeszkadzają, bo tekst jest naprawdę świetny. Cokolwiek ciężko powiedzieć o samych bohaterach, bo wszystko się dopiero rozkręca, ale masz już we mnie fana i na pewno będę tutaj zaglądać. Ba! Możesz mnie nawet powiadamiać o nowych odcinkach: 47072973. Będę czekać niecierpliwie na dalszą część.

    Przy okazji, zapraszam do siebie, o ile chcesz. Tekst nie zachwyca, bo teraz piszę tak bardziej.. em.. żartem, ale jeśli masz czas, to zajrzyj i sama oceń:
    over-the-rainbow-twincest-by-illusion.blogspot.com

    Pozdrawiam,
    Illusion.

    OdpowiedzUsuń