Późnym
wieczorem dotarł do domu ociekając jesiennym deszczem, przemoknięty do suchej
nitki i z nadzieją może na małe przeziębienie. Dochodziła dwudziesta pierwsza.
Światła wszędzie były pogaszone. Siostra zapewne jeszcze integrowała się z
nowymi znajomymi więc nie prędko można było się jej spodziewać w domu, a matka
z pewnością już spała, jak zawsze po dwunastogodzinnej zmianie w szpitalu.
Odwiesił kurtkę na wieszak, zostawił ubłocone glany i prześliznął się do swojego pokoju, nawet nie naruszając ciszy swoją obecnością. Bezszelestnie zamknął za sobą drzwi, a już po chwili pomieszczenie rozświetliła żarówka małej lampy stojącej w kącie. Wypuścił pasek torby, którą trzymał w dłoni i pozostawiając ją na podłodze tam gdzie upadła, podszedł do nie posłanego łóżka i opadł na nie, czując jak jego ciało jeszcze kilka razy unosi się i opada wraz z cichym dźwiękiem skrzypiących sprężyn starego materaca.
Wszystko wokół również wydawało się być takie stare, a nie wypakowane po przeprowadzce kartony i graty walające się wszędzie, jeszcze bardziej sprawiały wrażenie, że przyszło mu mieszkać w jakiejś norze. Mimo wczesnej pobudki i spędzenia połowy dnia w szkole, a drugiej połowy na bezcelowym chodzeniu po mieście w deszczu, nie czuł się aż tak bardzo zmęczony. Przez cały dzień nie udało mu się zobaczyć nic ciekawego, jeśli w ogóle cokolwiek można zobaczyć patrząc w chodnik przed sobą i nie słysząc nic, prócz muzyki w słuchawkach. Wcale też nie miał ochoty ruszać się z huśtawki w parku. Nie przypuszczał, że ktokolwiek zauważyłby, gdyby nie wrócił na noc i nie mylił się. Jednak nie miał tego za złe nikomu.
Możliwe, że rzeczywiście sam szukał sobie problemu, dziury w całym. Jednak czym byłoby to wszystko, gdyby każdy z nas czasem nie ubolewał nad swoimi osobistymi niepowodzeniami, czy nie wynikającymi nawet z ich winy porażkami życiowymi i, jak w jego przypadku, stworzonymi samemu sobie problemami, które z drugiej strony nawet nie musiały być niczym złym.
Noc zapowiadała się na długą. Nie chciał jednak pozostawać w ciszy ze swoimi myślami bo świetnie znając samego siebie, dobrze wiedział, że od obojętnie jakiej z tych myśli w końcu przeskoczy w kolejną i następną, która z pewnością dobije jego, i tak już wątły, nastrój ostatecznie.
Wstał więc, przekręcił w drzwiach klucz, włączył cicho muzykę i uprzednio związując czarne włosy gumką, wziął się za porozrzucane wszędzie śmieci i kartony.
Odwiesił kurtkę na wieszak, zostawił ubłocone glany i prześliznął się do swojego pokoju, nawet nie naruszając ciszy swoją obecnością. Bezszelestnie zamknął za sobą drzwi, a już po chwili pomieszczenie rozświetliła żarówka małej lampy stojącej w kącie. Wypuścił pasek torby, którą trzymał w dłoni i pozostawiając ją na podłodze tam gdzie upadła, podszedł do nie posłanego łóżka i opadł na nie, czując jak jego ciało jeszcze kilka razy unosi się i opada wraz z cichym dźwiękiem skrzypiących sprężyn starego materaca.
Wszystko wokół również wydawało się być takie stare, a nie wypakowane po przeprowadzce kartony i graty walające się wszędzie, jeszcze bardziej sprawiały wrażenie, że przyszło mu mieszkać w jakiejś norze. Mimo wczesnej pobudki i spędzenia połowy dnia w szkole, a drugiej połowy na bezcelowym chodzeniu po mieście w deszczu, nie czuł się aż tak bardzo zmęczony. Przez cały dzień nie udało mu się zobaczyć nic ciekawego, jeśli w ogóle cokolwiek można zobaczyć patrząc w chodnik przed sobą i nie słysząc nic, prócz muzyki w słuchawkach. Wcale też nie miał ochoty ruszać się z huśtawki w parku. Nie przypuszczał, że ktokolwiek zauważyłby, gdyby nie wrócił na noc i nie mylił się. Jednak nie miał tego za złe nikomu.
Możliwe, że rzeczywiście sam szukał sobie problemu, dziury w całym. Jednak czym byłoby to wszystko, gdyby każdy z nas czasem nie ubolewał nad swoimi osobistymi niepowodzeniami, czy nie wynikającymi nawet z ich winy porażkami życiowymi i, jak w jego przypadku, stworzonymi samemu sobie problemami, które z drugiej strony nawet nie musiały być niczym złym.
Noc zapowiadała się na długą. Nie chciał jednak pozostawać w ciszy ze swoimi myślami bo świetnie znając samego siebie, dobrze wiedział, że od obojętnie jakiej z tych myśli w końcu przeskoczy w kolejną i następną, która z pewnością dobije jego, i tak już wątły, nastrój ostatecznie.
Wstał więc, przekręcił w drzwiach klucz, włączył cicho muzykę i uprzednio związując czarne włosy gumką, wziął się za porozrzucane wszędzie śmieci i kartony.
*
- Bill! –
usłyszał jakby zza ściany głos starszej siostry.
Nie przywiązując do tego wagi, znów zaczął powoli odpływać, zatapiając się we śnie. Z pewnością udałoby mu się to gdyby nie głośne walenie w drzwi. Każde kolejne uderzenie echem odbijało się w jego głowie, tym samym coraz bardziej go wybudzając. Podniósł powieki i wstał leniwie, czując przeszywający całe jego ciało ból mięśni. Na moment przed oczyma zrobiło mu się ciemno. Zamrugał i rozejrzał się. Nie mógł spodziewać się nawet względnego samopoczucia, dostrzegając, że zasnął na siedząco, oparty o łóżko. Przesunął dłonią po twarzy, odklejając od policzka jakąś kartkę, która widocznie miała pełnić role jego poduszki. W tle gdzieś jeszcze słychać było zacinającą się płytę, która irytująco powtarzała kilkusekundowy fragment piosenki.
- Otwieraj! – wrzask zza drzwi wcale nie pomagał. Podniósł obolałe ciało i jakby za karę podszedł niespiesznie do drzwi, otwierając je i o mały włos nie dostając w twarz pięścią drobnej brunetki, która po raz kolejny chciała się zamachnąć, by delikatnie zapukać.
- Co? – zapytał cicho, sam przerażony barwą swojego głosu.
Siostra spojrzała na niego, pospiesznie szczotkując długie włosy.
- Nic, mama dzwoniła żeby cię obudzić bo wiedziała, że tak będzie. – rzuciła, po czym odwróciła się i poszła w stronę kuchni, skąd po chwili dało się słyszeć jak ktoś tłucze się po szafkach.
Czarnowłosy westchnął i zamknął z powrotem drzwi. Spojrzał na zegarek, który pokazywał, że było już kilka minut po ósmej.
- Świetnie. – mruknął pod nosem, po czym przesunął nieco nieprzytomnym wzrokiem po pokoju, który wyglądał już całkiem inaczej niż zeszłego wieczoru.
Na podłodze nie walały się śmieci, wszystko było poukładane w meblach, jak i na nich. Białe ściany ozdabiało kilka plakatów, nawet jakiś stary obraz pozbawiony ramy, przedstawiający jakby niedokończone zarysy twarzy gdzieniegdzie pomazane farbą. Zadziwiająco wiele gratów znalazł na strychu, gdy się tu sprowadzili. Nie pościelone jak zwykle łóżko kusiło go strasznie i czuł, że gdyby tylko zgarnąć z niego resztę jakichś papierków, byłoby świetnym miejscem do przespania całego dnia.
Nie przywiązując do tego wagi, znów zaczął powoli odpływać, zatapiając się we śnie. Z pewnością udałoby mu się to gdyby nie głośne walenie w drzwi. Każde kolejne uderzenie echem odbijało się w jego głowie, tym samym coraz bardziej go wybudzając. Podniósł powieki i wstał leniwie, czując przeszywający całe jego ciało ból mięśni. Na moment przed oczyma zrobiło mu się ciemno. Zamrugał i rozejrzał się. Nie mógł spodziewać się nawet względnego samopoczucia, dostrzegając, że zasnął na siedząco, oparty o łóżko. Przesunął dłonią po twarzy, odklejając od policzka jakąś kartkę, która widocznie miała pełnić role jego poduszki. W tle gdzieś jeszcze słychać było zacinającą się płytę, która irytująco powtarzała kilkusekundowy fragment piosenki.
- Otwieraj! – wrzask zza drzwi wcale nie pomagał. Podniósł obolałe ciało i jakby za karę podszedł niespiesznie do drzwi, otwierając je i o mały włos nie dostając w twarz pięścią drobnej brunetki, która po raz kolejny chciała się zamachnąć, by delikatnie zapukać.
- Co? – zapytał cicho, sam przerażony barwą swojego głosu.
Siostra spojrzała na niego, pospiesznie szczotkując długie włosy.
- Nic, mama dzwoniła żeby cię obudzić bo wiedziała, że tak będzie. – rzuciła, po czym odwróciła się i poszła w stronę kuchni, skąd po chwili dało się słyszeć jak ktoś tłucze się po szafkach.
Czarnowłosy westchnął i zamknął z powrotem drzwi. Spojrzał na zegarek, który pokazywał, że było już kilka minut po ósmej.
- Świetnie. – mruknął pod nosem, po czym przesunął nieco nieprzytomnym wzrokiem po pokoju, który wyglądał już całkiem inaczej niż zeszłego wieczoru.
Na podłodze nie walały się śmieci, wszystko było poukładane w meblach, jak i na nich. Białe ściany ozdabiało kilka plakatów, nawet jakiś stary obraz pozbawiony ramy, przedstawiający jakby niedokończone zarysy twarzy gdzieniegdzie pomazane farbą. Zadziwiająco wiele gratów znalazł na strychu, gdy się tu sprowadzili. Nie pościelone jak zwykle łóżko kusiło go strasznie i czuł, że gdyby tylko zgarnąć z niego resztę jakichś papierków, byłoby świetnym miejscem do przespania całego dnia.
*
Dzwonek
oznajmiający początek trzeciej lekcji niemiłosiernie ranił jego uszy swoim
jazgotem, sprawiając niemały ból w skroniach. Czuł się wypluty - jakkolwiek
można to nazwać, znaczenie byłoby takie samo. Zmęczony, niewyspany, w dodatku
obolały i nie do końca zdający sobie sprawę z tego, co działo się dookoła.
Wszyscy jak mrówki przepychali się korytarzem omijając go szerokim łukiem,
bynajmniej nie dlatego, że robiło im różnicę o kogo ocierają się przeciskając w
wąskim przejściu. Był cały przemoczony. Od wczorajszego popołudnia deszcz nie
ustawał i nawet się na to nie zapowiadało. Na zewnątrz było ciemno, zimno i
mokro, jemu sprzed nosa uciekł autobus, a jakiś życzliwy kierowca przed samą
szkołą zafundował mu prysznic wprost z kałuży przy krawężniku, po czym po
prostu sobie pojechał nawet nie oglądając się za nim.
Dołączył do swojej grupy, która powoli wchodziła do klasy. Przyciągnął niemałą uwagę, bo chyba każdy obecny zaczął mu się przyglądać. Pociągnął tylko nosem i delikatnym ruchem dłoni odkleił od policzka mokre włosy, samemu spoglądając po kilku twarzach. Każdy wydawał się szeptać coś ciekawego na jego temat. Puścił też mimo uszu kilka głośniejszych, skierowanych w jego stronę uwag. Za to swoje spojrzenie zawiesił na chłopaku w dredach, który przyglądał mu się już chwilę. Wydawał się być nastawiony nieco przyjaźniej. Uśmiechnął się jakby było mu szkoda Czarnego, po czym odwrócił wzrok i zniknął w klasie. Kąciki ust Billa mimowolnie wygięły się ku górze, równie delikatnie, co usta tamtego. Coś miłego na początek parszywie zapowiadającego się dnia. Z drugiej strony, Bill nie mógł przeoczyć, że był to naprawdę bardzo ładny uśmiech.
- Co ci się stało? – usłyszał z tyłu i odwrócił głowę, czując jak ktoś popycha go do przodu.
Zobaczył tuż obok siebie parę zielonych oczu i burzę rudych loków, które sprawiały, że osoby, do której należały nie dało się pomylić z nikim innym.
Dołączył do swojej grupy, która powoli wchodziła do klasy. Przyciągnął niemałą uwagę, bo chyba każdy obecny zaczął mu się przyglądać. Pociągnął tylko nosem i delikatnym ruchem dłoni odkleił od policzka mokre włosy, samemu spoglądając po kilku twarzach. Każdy wydawał się szeptać coś ciekawego na jego temat. Puścił też mimo uszu kilka głośniejszych, skierowanych w jego stronę uwag. Za to swoje spojrzenie zawiesił na chłopaku w dredach, który przyglądał mu się już chwilę. Wydawał się być nastawiony nieco przyjaźniej. Uśmiechnął się jakby było mu szkoda Czarnego, po czym odwrócił wzrok i zniknął w klasie. Kąciki ust Billa mimowolnie wygięły się ku górze, równie delikatnie, co usta tamtego. Coś miłego na początek parszywie zapowiadającego się dnia. Z drugiej strony, Bill nie mógł przeoczyć, że był to naprawdę bardzo ładny uśmiech.
- Co ci się stało? – usłyszał z tyłu i odwrócił głowę, czując jak ktoś popycha go do przodu.
Zobaczył tuż obok siebie parę zielonych oczu i burzę rudych loków, które sprawiały, że osoby, do której należały nie dało się pomylić z nikim innym.
- Hej,
Spencer. – odpowiedział, witając się z dziewczyną.
Zajęli miejsce w ławce, jednak Bill widział, że badawcze spojrzenie koleżanki lustrujące go z góry na dół, wciąż oczekuje odpowiedzi. Zaśmiał się.
Zajęli miejsce w ławce, jednak Bill widział, że badawcze spojrzenie koleżanki lustrujące go z góry na dół, wciąż oczekuje odpowiedzi. Zaśmiał się.
– Nie
pytaj, mam ciężkie życie. – westchnął cicho i opadł na krzesło.
- Nie da się nie zauważyć. – odparła dziewczyna, zaglądając do torby i idąc w ślad za Billem, wyjęła swoje zeszyty.
- Nie da się nie zauważyć. – odparła dziewczyna, zaglądając do torby i idąc w ślad za Billem, wyjęła swoje zeszyty.
*
- Kto to
jest? – zapytał Czarny, wskazując na jedną z grupki dziewczyn, stojących na dole
w typowo sportowych strojach.
Wraz z Rudowłosą spędzał koniec przerwy siedząc wysoko na trybunach otaczających sporych rozmiarów salę gimnastyczną, gdzie za chwilę miały odbyć się zajęcia wychowania fizycznego dla jego klasy.
- Która? – usłyszał pytanie, zaraz po tym jak z charakterystycznym dźwiękiem przebił paznokciem jej balon, utworzony z gumy do żucia.
Spojrzał się znów w stronę grupki rozciągających się właśnie dziewczyn.
- Ta wysoka blondynka. Nie widziałem jej chyba jeszcze u nas. Też jest nowa? – popatrzył znów na koleżankę, zsuwając się nieco na swoim siedzisku.
- Ryder? Nie, po prostu nie zawsze dociera na pierwsze godziny. – Spencer wzruszyła ramionami, formując kolejnego różowego balonika.
- Strasznie się panoszy. – mruknął, znów przyglądając się uważniej dziewczynom, którym owa blondynka zawzięcie coś tłumaczyła żywo gestykulując przy tym.
- Wiesz, bycie dziewczyną Toma, machanie pomponami na każdym meczu i brak mózgu zobowiązuje. – westchnęła, odgarniając na bok rude loki – Większość dziewczyn ogólnie tu za sobą nie przepada. Jej nie lubi nikt, jednak powiedziałabym, że jest tu… - zawahała się - …zbyt wysoko postawiona, by ktokolwiek chciał z nią zadrzeć lub chociaż wpaść w jej niełaskę.
- I tak jej nie lubiłem. – uśmiechnął się, obracając w dłoniach butelkę wody mineralnej ze wzrokiem skierowanym w stronę rozmawiających z trenerem chłopaków.
Dziewczyna podążyła za jego spojrzeniem swoim.
- Dwie trzecie drużyny koszykówki, mówiąc ściślej - Tom i jego przydupasy. – skwitowała.
- Dlaczego cały czas o nim wspominasz? – odwrócił się w jej stronę, zerkając na profil bladej twarzy i spojrzenie wciąż utkwione w chłopakach.
Nawet nie zapytał o nich, jednak dziewczyna chyba nadzwyczaj dobrze rozgryzła jego myśli. Sam dopiero po jej słowach zorientował się, że sam znów zwrócił swoją uwagę na chłopaka, z którym jak dotąd nie zamienił ani jednego słowa, za to już kilka dłuższych spojrzeń.
- Bo widzisz Bill… - popatrzyła na niego w końcu – Nasza szkoła jest podzielona. To nie są żadne podziały ustalone przez kogoś z góry, jak dyrekcja czy nauczyciele. To podziały, które istnieją niezmiennie od dawna, granice są ściśle ustalone i choć nikt o tym nie mówi, każdy swoje miejsce zna. – powiedziała i choć Bill chciał się uśmiechnąć bo wydawało mu się to nieco dziwne, jej poważne spojrzenie nie pozwoliło mu na uśmiech.
- O czym ty mówisz? – zapytał, nie ukrywając lekkiego zdziwienia.
- Są tu cztery grupy ludzi. – wyprostowała się, siadając równo i jakby przygotowując się do tego, co miała zamiar przekazać – Drużyna, na czele z bożyszczem nastolatek panem Tomem Kaulitzem, którego już miałeś okazję poznać, i stojącymi za nim kumplami. To zamknięta grupa. – znów spojrzała w stronę biegających na dole chłopaków, po czym przeniosła wzrok na dziewczyny – Druga grupa to nic więcej jak plastik. Dziewczyny podobne do tych, które widzisz tam na dole, a którymi rządzi nikt inny jak Ryder. Ta grupa nie jest zamknięta, co chwilę ktoś dochodzi lub wypada. Boję się jednak pomyśleć jakie straszne rytuały przechodzi każda dziewczyna, dla której prestiżem w szkole jest dołączenie do nich i obślinianie sobie nawzajem policzków codziennie na powitanie. – skrzywiła się, ponownie opierając wygodnie i spoglądając na Czarnego – Trzecia grupa to zwykłe kujony, trzymające się raczej na uboczu i pozwalające od czasu do czasu spłukiwać sobie głowy w kiblu, tak dla utrzymania tradycji. Ostatnia to ludzie neutralni, nie wcinający się, żyjący swoim życiem i przychodzący tu z czystego obowiązku szkolnego. – wzruszyła ramionami – Jak ja.
Bill jeszcze przez chwilę się jej przyglądał, w końcu jednak znów odwracając głowę w stronę osób na dole. Przez moment zastanawiał się nad tym, co usłyszał od dziewczyny. Jednak to miejsce coraz bardziej zdawało się różnić od poprzedniego, choć kiedyś myślał, że w tamtej szkole już nie mogło być gorzej.
- Wiesz, wydawało mi się, że opowiesz mi o jakichś podziałach… czysto estetycznych. – zaśmiał się – Gdzie bym się nie znalazł, zawsze to chyba wygląd był najważniejszym tematem.
- Tu jednak nie o to chodzi. – uśmiechnęła się - Choć patrząc na nich, sam musisz przyznać, że i to ma spore znaczenie. – również spojrzała się na ćwiczące jakąś dziwną choreografię dziewczyny. Bill jedynie potaknął głową – Sam też możesz się o tym przekonać bardzo szybko. – znacząco zmierzyła go wzrokiem od góry do dołu, zaczynając się cicho śmiać na widok jego wyrazu twarzy.
- Daj mi spokój. – odparł, zbierając powoli swoje rzeczy, gdy z zewnątrz dało się słyszeć dźwięk dzwonka, kończącego lekcję.
- Wiesz Bill, najważniejsze to żeby się im nie dać. Każdy nowy nie ma tu lekko, uczepią się wszystkiego, a sam dobrze wiesz pewnie, że u ciebie jest się czego uczepić. – odpowiedziała, wstając ze swojego miejsca i zakładając torbę na ramię – Ja ich olałam od początku. Gdy zauważyli, że to wszystko nie robi na mnie wrażenia, odpuścili bo widocznie nie sprawiało im takiej satysfakcji uprzykrzanie mi życia, aniżeli gdybym płakała w łazience, czy przestała przez to przychodzić do szkoły. – dodała, wychodząc wraz z Billem na korytarz. Widząc jego pytające spojrzenie, zaśmiała się – Zdarzały się różne przypadki.
- A…ha. – odparł niemrawo, z niespecjalnie zadowolonym wyrazem twarzy.
- A tymczasem, do zobaczenia jutro. Ja mam jeszcze dodatkowy angielski. – posłała mu ciepły uśmiech, oddalając się powoli w stronę przeciwnego korytarza.
- Czekaj! – zatrzymał ją - Mogę iść z tobą? – zapytał, obserwując jak brew dziewczyny unosi się lekko ku górze.
- Chcesz dołączyć? – zaśmiała się – To będzie nas aż czworo na tych zajęciach, nauczyciel się ucieszy. – skinęła głową, zapraszając Billa w swoją stronę.
Ten bez słowa podbiegł do niej, po czym wraz z nią ruszył w kierunku sali języka angielskiego.
To, co jeszcze wczoraj wydawało się być istnym koszmarem, teraz…. wciąż było tym samym koszmarem. Mógł jednak dostrzec, że nie siedzi w tym sam, a gdy szuka się plusów beznadziejnej sytuacji, każdy nawet najmniejszy staje się czymś dla czego może warto się starać. Jutrzejszy dzień wcale nie miał być inny od właśnie trwającego, tak jak i każdy kolejny nie miał wcale odbiegać od normy. W tych murach miał spędzić jeszcze nieco ponad półtorej roku i tak naprawdę zaczął sam zastanawiać się, czy ma jeszcze ochotę słuchać jakichkolwiek opowieści Spencer.
Wraz z Rudowłosą spędzał koniec przerwy siedząc wysoko na trybunach otaczających sporych rozmiarów salę gimnastyczną, gdzie za chwilę miały odbyć się zajęcia wychowania fizycznego dla jego klasy.
- Która? – usłyszał pytanie, zaraz po tym jak z charakterystycznym dźwiękiem przebił paznokciem jej balon, utworzony z gumy do żucia.
Spojrzał się znów w stronę grupki rozciągających się właśnie dziewczyn.
- Ta wysoka blondynka. Nie widziałem jej chyba jeszcze u nas. Też jest nowa? – popatrzył znów na koleżankę, zsuwając się nieco na swoim siedzisku.
- Ryder? Nie, po prostu nie zawsze dociera na pierwsze godziny. – Spencer wzruszyła ramionami, formując kolejnego różowego balonika.
- Strasznie się panoszy. – mruknął, znów przyglądając się uważniej dziewczynom, którym owa blondynka zawzięcie coś tłumaczyła żywo gestykulując przy tym.
- Wiesz, bycie dziewczyną Toma, machanie pomponami na każdym meczu i brak mózgu zobowiązuje. – westchnęła, odgarniając na bok rude loki – Większość dziewczyn ogólnie tu za sobą nie przepada. Jej nie lubi nikt, jednak powiedziałabym, że jest tu… - zawahała się - …zbyt wysoko postawiona, by ktokolwiek chciał z nią zadrzeć lub chociaż wpaść w jej niełaskę.
- I tak jej nie lubiłem. – uśmiechnął się, obracając w dłoniach butelkę wody mineralnej ze wzrokiem skierowanym w stronę rozmawiających z trenerem chłopaków.
Dziewczyna podążyła za jego spojrzeniem swoim.
- Dwie trzecie drużyny koszykówki, mówiąc ściślej - Tom i jego przydupasy. – skwitowała.
- Dlaczego cały czas o nim wspominasz? – odwrócił się w jej stronę, zerkając na profil bladej twarzy i spojrzenie wciąż utkwione w chłopakach.
Nawet nie zapytał o nich, jednak dziewczyna chyba nadzwyczaj dobrze rozgryzła jego myśli. Sam dopiero po jej słowach zorientował się, że sam znów zwrócił swoją uwagę na chłopaka, z którym jak dotąd nie zamienił ani jednego słowa, za to już kilka dłuższych spojrzeń.
- Bo widzisz Bill… - popatrzyła na niego w końcu – Nasza szkoła jest podzielona. To nie są żadne podziały ustalone przez kogoś z góry, jak dyrekcja czy nauczyciele. To podziały, które istnieją niezmiennie od dawna, granice są ściśle ustalone i choć nikt o tym nie mówi, każdy swoje miejsce zna. – powiedziała i choć Bill chciał się uśmiechnąć bo wydawało mu się to nieco dziwne, jej poważne spojrzenie nie pozwoliło mu na uśmiech.
- O czym ty mówisz? – zapytał, nie ukrywając lekkiego zdziwienia.
- Są tu cztery grupy ludzi. – wyprostowała się, siadając równo i jakby przygotowując się do tego, co miała zamiar przekazać – Drużyna, na czele z bożyszczem nastolatek panem Tomem Kaulitzem, którego już miałeś okazję poznać, i stojącymi za nim kumplami. To zamknięta grupa. – znów spojrzała w stronę biegających na dole chłopaków, po czym przeniosła wzrok na dziewczyny – Druga grupa to nic więcej jak plastik. Dziewczyny podobne do tych, które widzisz tam na dole, a którymi rządzi nikt inny jak Ryder. Ta grupa nie jest zamknięta, co chwilę ktoś dochodzi lub wypada. Boję się jednak pomyśleć jakie straszne rytuały przechodzi każda dziewczyna, dla której prestiżem w szkole jest dołączenie do nich i obślinianie sobie nawzajem policzków codziennie na powitanie. – skrzywiła się, ponownie opierając wygodnie i spoglądając na Czarnego – Trzecia grupa to zwykłe kujony, trzymające się raczej na uboczu i pozwalające od czasu do czasu spłukiwać sobie głowy w kiblu, tak dla utrzymania tradycji. Ostatnia to ludzie neutralni, nie wcinający się, żyjący swoim życiem i przychodzący tu z czystego obowiązku szkolnego. – wzruszyła ramionami – Jak ja.
Bill jeszcze przez chwilę się jej przyglądał, w końcu jednak znów odwracając głowę w stronę osób na dole. Przez moment zastanawiał się nad tym, co usłyszał od dziewczyny. Jednak to miejsce coraz bardziej zdawało się różnić od poprzedniego, choć kiedyś myślał, że w tamtej szkole już nie mogło być gorzej.
- Wiesz, wydawało mi się, że opowiesz mi o jakichś podziałach… czysto estetycznych. – zaśmiał się – Gdzie bym się nie znalazł, zawsze to chyba wygląd był najważniejszym tematem.
- Tu jednak nie o to chodzi. – uśmiechnęła się - Choć patrząc na nich, sam musisz przyznać, że i to ma spore znaczenie. – również spojrzała się na ćwiczące jakąś dziwną choreografię dziewczyny. Bill jedynie potaknął głową – Sam też możesz się o tym przekonać bardzo szybko. – znacząco zmierzyła go wzrokiem od góry do dołu, zaczynając się cicho śmiać na widok jego wyrazu twarzy.
- Daj mi spokój. – odparł, zbierając powoli swoje rzeczy, gdy z zewnątrz dało się słyszeć dźwięk dzwonka, kończącego lekcję.
- Wiesz Bill, najważniejsze to żeby się im nie dać. Każdy nowy nie ma tu lekko, uczepią się wszystkiego, a sam dobrze wiesz pewnie, że u ciebie jest się czego uczepić. – odpowiedziała, wstając ze swojego miejsca i zakładając torbę na ramię – Ja ich olałam od początku. Gdy zauważyli, że to wszystko nie robi na mnie wrażenia, odpuścili bo widocznie nie sprawiało im takiej satysfakcji uprzykrzanie mi życia, aniżeli gdybym płakała w łazience, czy przestała przez to przychodzić do szkoły. – dodała, wychodząc wraz z Billem na korytarz. Widząc jego pytające spojrzenie, zaśmiała się – Zdarzały się różne przypadki.
- A…ha. – odparł niemrawo, z niespecjalnie zadowolonym wyrazem twarzy.
- A tymczasem, do zobaczenia jutro. Ja mam jeszcze dodatkowy angielski. – posłała mu ciepły uśmiech, oddalając się powoli w stronę przeciwnego korytarza.
- Czekaj! – zatrzymał ją - Mogę iść z tobą? – zapytał, obserwując jak brew dziewczyny unosi się lekko ku górze.
- Chcesz dołączyć? – zaśmiała się – To będzie nas aż czworo na tych zajęciach, nauczyciel się ucieszy. – skinęła głową, zapraszając Billa w swoją stronę.
Ten bez słowa podbiegł do niej, po czym wraz z nią ruszył w kierunku sali języka angielskiego.
To, co jeszcze wczoraj wydawało się być istnym koszmarem, teraz…. wciąż było tym samym koszmarem. Mógł jednak dostrzec, że nie siedzi w tym sam, a gdy szuka się plusów beznadziejnej sytuacji, każdy nawet najmniejszy staje się czymś dla czego może warto się starać. Jutrzejszy dzień wcale nie miał być inny od właśnie trwającego, tak jak i każdy kolejny nie miał wcale odbiegać od normy. W tych murach miał spędzić jeszcze nieco ponad półtorej roku i tak naprawdę zaczął sam zastanawiać się, czy ma jeszcze ochotę słuchać jakichkolwiek opowieści Spencer.
_________________________________________________________________________
Muszę szczerze przyznać, że nie jestem zbyt zadowolona z tej części. To taki zlepek kilku sytuacji, jednak od czegoś trzeba zacząć zanim przejdziemy do głównego wątku.
Dziękuję za wszystkie miłe komentarze i zapraszam do dalszego czytania oraz pozostawiania opinii :)
Allein
Leciutkie opowiadanie. Tak bardzo je lubię <3
OdpowiedzUsuńUnder my skin będzie genialną odskocznią od rzeczywistości, bo jest takie ... normalne.
Allein, błagam. Niech odcinki będą dłuższe, bo nie zdążę się zatracić, a tu już koniec. ; - ;
Zgadzam się z poprzedniczką. Jest naprawdę dobre, bez zbędnych opisów, zbyt inteligentnych, niepotrzebnych zdań i zwrotów. Normalnie, takie, które podoba się większości czytelników, bo pewnie nie wszystkim jest się w stanie dogodzić.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać tego głównego wątku.
Czekam z niecierpliwością na kolejną część.
Pozdrawiam. :) :*
ja również proszę o nieco dłuższe odcinki, a tym czasem czekam na następną część, z nadzieją, że wydarzy się coś, w co będzie wplątany tom. :-D
OdpowiedzUsuńniby nic, ale wcale nie nudzi. ;) to opowiadanie czyta się z taką łatwością i lekkością, że mogłoby się nigdy nie kończyć. jestem bardzo ciekawa co wydarzy się na zajęciach, bo mam wrażenie, że będzie tam nie kto inny jak Tom. ;D
OdpowiedzUsuńgorąco pozdrawiam i czekam na kolejną część! ;**
~ beautifuldirtyrich
Bardzo ładny styl. Naturalnie tak. Dobrze mi się czyta. Podoba mi się, powoli wprowadzasz coraz wiecej, będę zaglądać :)
OdpowiedzUsuńEch, w tym momencie po prostu nie potrafię zmusić mojego umysły do pracy [wiesz dlaczego...], ale należą Ci się wielkie brawa za to, jak i co piszesz. Dziękuję i proszę o więcej takich części.
OdpowiedzUsuńGlowka mnie boli ;( ale po przeczytaniu tego rozdzialu odrobine mniej ;)
OdpowiedzUsuń