- Jestem
już. – odezwał się, a jego cichy głos od razu sprowadził wzrok rodzicielki na
jego osobę.
- Cześć,
kochanie. – uśmiechnęła się ciepło – Czemu znów tak późno wracasz? – zapytała,
na co Bill odruchowo spojrzał na zegarek wiszący na ścianie. Było już kilka
minut po osiemnastej.
- Do
piętnastej miałem zajęcia. – odparł.
- Ale
dlaczego nie wracasz autobusem? Przecież to daleko, a jeszcze w taką pogodę…
-
Przynajmniej poznałem już trochę miasta. – posłał jej uśmiech mający zapewnić
ją, że wszystko jest w porządku.
Kobieta
tylko pokręciła głową, zakładając na siebie cienki czarny płaszcz i owijając
długi szal wokół szyi. Złapała swój telefon i kluczyki od auta.
- Odgrzej
sobie obiad. – powiedziała, po czym pocałowała przelotnie jego policzek,
mijając go w przejściu – Wzięłam podwójną zmianę więc będę dopiero jutro
wieczorem. Na biurku zostawiłam ci pieniądze do szkoły. Trzymaj się, kochanie.
– jeszcze raz uśmiechnęła się do niego, po czym wyszła z domu, przekręcając
kluczem zamek w drzwiach.
- Cześć…
- odpowiedział, jednak już sam do siebie.
Pochylił
się chwytając pasek torby, która spadła mu na podłogę i ciągnąc ją za sobą udał
się powoli na piętro, obijając torbę wraz z jej zawartością o każdy schodek.
Nie czuł się na siłach nawet aby zawiesić ją na ramieniu. Jej stan był adekwatny
do tego jak się z nią obchodził, mimo to, lubił ten nieco brudny i poszarpany
skrawek materiału, pokryty starymi naszywkami.
Drzwi
pokoju jego siostry były otwarte, w środku nikogo nie było. Poszedł więc do
siebie, wcale tym nie zdziwiony i choć był jedyną osobą w domu, z
przyzwyczajenia przekręcił klucz w drzwiach, zamykając się. Włączył lampę
stojącą w rogu, od razu dostrzegając kilka banknotów leżących w niewielkim
bałaganie na jego biurku. Spojrzał się na nie, zastanawiając czy w ogóle ma
ochotę iść nazajutrz do szkoły i opadł bezwładnie na łóżko, które jak zawsze
zabujało jego ciałem na skrzypiących sprężynach, kilka razy w górę i w dół. Westchnął ciężko.
Rzadko
kiedy widywał się z matką w domu, wiec te pół minuty jakie rozmawiał z nią w
kuchni to i tak było dużo, jak na ostatnie kilka tygodni. Zawsze dużo
pracowała, starając się zapewnić jak najlepszy byt jemu i jego starszej
siostrze. Rzeczywiście, niczego im nigdy nie brakowało, może tylko oprócz
matki. Kolejna przeprowadzka była także spowodowana jej pracą. Dostała lepiej
płatną ofertę, a gdy tylko znalazła dom na przedmieściach, którego cena nie
przyprawiała o ból głowy, postanowiła rzucić wszystko i tu przyjechać. Zawsze
mówiła, że tamto miasto jest trujące i ma ochotę po prostu stamtąd uciec. Tak
też zrobiła, a tylko Czarnowłosemu ta ucieczka nie była tak do końca potrzebna.
Tak samo matka, jak i jego siostra bardzo szybko odnalazły się w nowym miejscu,
czego on nie był w stanie tak do końca zaakceptować. Lisy nie widywał prawie w
ogóle i jak to nie miało dla niego nigdy większego znaczenia, tak to, że
dostrzegł iż matkę może widywać jeszcze mniej niż wcześniej, już miało. Nie
było jej łatwo na stanowisku pielęgniarki w tak wielkim szpitalu, jednak gdyby
można było brać trzy zmiany pod rząd, z pewnością by to robiła. Liczyła na
podwyżkę, którą przy jej trybie pracy mogła dostać bardzo szybko. Czasem jednak
martwił się o nią. Żadne kosmetyki nie były w stanie ukryć śladów zmęczenia
malujących się na jej twarzy. Sam czasem zastanawiał się czy to wszystko
naprawdę jest tego warte. Pojawiamy się na tym świecie i do końca swoich dni
staramy się robić wszystko aby przeżyć, niezależnie od tego jak nam się
wiedzie, a i tak nikt z nas nie wyjdzie z tego życia żywy. Każdy walczy o coś,
a tak naprawdę nie zostanie nam nic bo wszyscy umrzemy dokładnie tak jak się
urodziliśmy – zupełnie z niczym. Nigdy nie był pesymistą. Był raczej realistą,
a jednym z jego największych problemów było to, że zdawał sobie sprawę z
ludzkiej śmiertelności i myślał o tym nazbyt często. Czasem gdy czuł się
zupełnie wypompowany, nie miał ochoty nawet się postarać, i tak wiedząc, że to
wszystko nie ma większego sensu. Być może to tylko jego nadzwyczajna zdolność
do przesadzania często brała górę, ale nie myślał o tym w ten sposób. Póki
jednak był na tym świecie, chciał choć raz poczuć się naprawdę szczęśliwym i to
było chyba jedyne takie pragnienie, które jeszcze nigdy się nie ziściło. Za to
z każdym dniem czuł, że jest od tego coraz dalej i nie może zrobić nic aby
sięgnąć po to czego chce.
Sięgnął
więc po laptopa, którego akurat miał pod ręką i zabrał się za odrabianie
jakiegoś nudnego zadania na jutrzejsze zajęcia z biologii.
*
- Cześć.
– usłyszał z boku głos Spencer, która przysiadła się do niego z wielkim
czerwonym jabłkiem w dłoni, jak zawsze na długiej przerwie – Co słychać? –
zapytała z uśmiechem.
- Nic
szczególnego. – odpowiedział krótko, po czym znów zerknął do otwartego zeszytu
jaki trzymał na kolanach – A u ciebie? – zapytał nie chcąc być niemiłym, choć
tak wprawdzie umiarkowanie go to interesowało.
Gdy nie
usłyszał odpowiedzi z jej strony, spojrzał się na dziewczynę, dostrzegając, że
ta patrzy gdzieś w kierunku grupki chłopaków z ich klasy. Na ramieniu Toma
wisiała blond włosa Ryder, która wręcz nie mogąc odkleić się od Dredziarza, z
pewnością była powodem tego, że Spencer odwróciła wzrok z powrotem w stronę
Billa.
- O Boże,
jakoś odszedł mi apetyt. – skrzywiła się nieco, opierając dłoń z nadgryzionym
jabłkiem na kolanie.
Bill
zaśmiał się cicho.
- Jeszcze
pomyślę, że jesteś zazdrosna. – zerknął na nią ukradkiem, dostrzegając jak
wyraz jej twarzy diametralnie się zmienia.
- Chyba
żartujesz! – oburzyła się – To po prostu niesmacznie jak tak macają się i
wymieniają ślinę na korytarzu. Ludzie tu jedzą. – znów wgryzła się w jabłko,
kończąc temat swojej domniemanej zazdrości. Bill ponownie skierował swoją uwagę
na zeszyt.
- Nie
jest brzydki… - odpowiedział jej, czego już sekundę później pożałował.
Jego
słowa nie zabrzmiały zbyt dobrze, jednak Spencer na całe szczęście nie odebrała
tego tak, jak on by nie chciał.
- No i co
z tego, że nie jest? Sam wiesz jaki ma charakterek. – podsunęła się na podłodze
i oparła plecy o ścianę, a Billowi wydawało się, że nawet cicho westchnęła –
Problem w nim jest taki, że on zdaje sobie sprawę z tego, że ma ładną buzie i
to wykorzystuje.
Czarnowłosy
przyjrzał się koleżance, która nagle jakby straciła swój dobry nastrój.
- On ci
się podoba. – powiedział cicho, jakby nieco niepewnie. Przez krótki moment
oczekiwał jej reakcji, jednak ona wcale nie oburzyła się tak jak wcześniej, a
tylko wzruszyła obojętnie ramionami, nie patrząc na niego.
-
Podobał. – przyznała w końcu – Kiedyś, jeszcze na początku pierwszej klasy, gdy
nikt z nas się nie znał, każdy był tu nowy, a on wcale nie zachowywał się tak
jak teraz. Kiedyś przyjaźnił się ze wszystkimi, nie zadzierał nosa. Aż trudno w
to uwierzyć, nie? – uśmiechnęła się blado, zerkając w stronę Czarnowłosego –
Ale spodobał się Ryder, która od początku grała wszędzie królową i jak wielu
innych, także on się jej nie oparł. Później dostał się do drużyny, poznał
podobnych Ryder pustaków i teraz nie powie już nawet głupiego ‘cześć’… -
opuściła wzrok na jabłko, które teraz obracała w dłoni.
Bill
przeniósł na moment wzrok na Dredziarza, który obejmując swoją dziewczynę, o czymś
z nią rozmawiał. Prawdę mówiąc, nie podejrzewał go nigdy o to, że kiedykolwiek
był normalnym człowiekiem. Z drugiej strony jednak, widząc ponurą minę Spencer
siedzącej obok niego, nie mógł nie pomyśleć, że coś musiało w tym być. Taka
dziewczyna jak ona nie przejmowałaby się byle kim, a być może on kiedyś wcale
był byle kim nie był, skoro zwykła rozmowa na jego temat zabierała uśmiech z
jej twarzy. W tym samym momencie on sam poczuł, że naprawdę polubił tę burzę
rudych loków, bo brak tego uśmiechu przeszkadzał mu.
-
Zastanów się, czy on w ogóle jest tego wart. – powiedział nie precyzując swoich
słów, jednak spojrzenie dziewczyny dało mu znak, że odebrała je w dobry sposób.
- To nie
jest tak, Bill. – westchnęła – Nic do niego nie czuję i też nic mnie z nim
nigdy nie łączyło. Po prostu kiedyś był świetnym kumplem, a teraz ciężko go w
ogóle poznać. – lekko uniosła kąciki ust, jakby chcąc zapewnić Czarnowłosego,
że wszystko jest dobrze.
Bill
posłał jej taki sam delikatny uśmiech, po czym na dźwięk dzwonka zatrzasnął
swój zeszyt.
- Nie
zrobiłem przez ciebie zadania. – zaśmiał się, podnosząc z podłogi i u boku
dziewczyny ruszając do klasy.
*
Przedostatnia
lekcja o mały włos go nie uśpiła, jednak zdecydowanie wolał to, niż gdyby miał
dostać szybkiego przypływu adrenaliny, podczas stania przed całą klasą i
omawiania zadania, którego nawet nie miał. Patrzył tylko jak któryś już z kolei
nieszczęśnik starał się wydukać cokolwiek, aby nie dostać oceny
niedostatecznej. Jak w każdej klasie, ktoś wyrywał się do odpowiedzi bo
wiedział wszystko i znał odpowiedź na każde pytanie, a ktoś chował się jak
mógł, a i tak obrywał po skórze. Uwielbiał obserwować takie drobne sytuacje,
które zawsze odzwierciedlał w życiu. Tam też ktoś czasem, nawet nie wiedząc co
robi, rwie się do przodu i osiąga sukcesy, gdy ktoś inny stara się jak może aby
po prostu przeżyć, a i tak wychodząc z domu zostaje przejechany przez
ciężarówkę.
Przechodząc
od wizji człowieka rozjechanego na asfalcie, zgrabnie nasunęło mu się na myśl
spaghetti jakie zamierzał zrobić sobie tego dnia na obiad. Po siedmiu godzinach
w szkole, już nie mógł skupić się na lekcji i tym co mówił nauczyciel. Czuł się
zmęczony. Miał wrażenie, że ostatnio wszystko męczy go za bardzo i stanowczo za
szybko. Nie był w formie, nawet jak na zwykłe siedzenie w ławce. Myślał tylko o
zbliżającym się końcu lekcji, gdy nagle usłyszał swoje nazwisko. Od razu
wyprostował się, spoglądając w stronę biurka.
- Bill,
przeglądałem test, który wczoraj pisałeś i muszę powiedzieć ci, że jestem pod
wielkim wrażeniem. – powiedział nauczyciel z owym testem w dłoni, uśmiechając
się do niego – Zdobyłeś dziewięćdziesiąt sześć procent, co daje wynik wyższy o
całe siedem procent od poprzedniego najwyższego jaki zdobyła Miranda. Bardzo mi
miło, że będę miał tak zdolnego ucznia. – spojrzał na Czarnowłosego, a ten
nieco się speszył, bo nie tylko oczy nauczyciela były teraz skierowane w jego
stronę – A tobie pojawiła się spora konkurencja. – zwrócił się do brunetki
zajmującej pierwszą ławkę, na co ona zaśmiała się cicho, zerkając krótko na
Billa.
On sam
nadal nieco speszony z powrotem osunął się na oparciu krzesła. Dla odmiany
usłyszał jakąś dobrą wiadomość, w dodatku został pochwalony za swoje nieuctwo,
które jak dotąd dość dobrze mu wychodziło. Nawet nie zajrzał do zeszytu przed
tym testem.
-
Niektórym osobom, one z pewnością wiedzą o kim mówię, radzę biegać za osobami
takimi jak Miranda i Bill, i błagać o jakieś korepetycje, jeśli mają aspiracje
na zaliczenie półrocza, a przede wszystkim, zdanie do następnej klasy. – głos
nauczyciela znów zwrócił wzrok klasy na Czarnowłosego i dziewczynę w pierwszej
ławce.
Pan Statt
zmierzył wymownym spojrzeniem kilka osób, o których mówił, a gdy tylko
zabrzmiał dzwonek, wstał i zabierając swoją teczkę wyszedł z klasy.
Bill
popatrzył na Spencer, która zdawała się zupełnie nie słyszeć tego, co przed
chwilą powiedział ich wychowawca i zwyczajnie pakowała swoje książki do torby.
-
Słyszałaś to? – zapytał nadal nieco zdziwiony, idąc w ślad za nią i zbierając
swoje rzeczy.
Dziewczyna
zaśmiała się.
- Raczej
bym się tym nie przejmowała. Uwierz mi, oni mają znacznie lepsze rzeczy do
roboty niż nauka. – spojrzała na niego równie wymownie, co nauczyciel na
chłopaków i chwytając swoją torbę, rzuciła jeszcze – Muszę lecieć, mam
dodatkowe zajęcia. – uśmiechnęła się i poklepała dłonią jego ramię, po czym
odwróciła się i szybkim krokiem opuściła klasę, przeciskając się między kilkoma
osobami przy drzwiach.
- Jak
zawsze masz… - mruknął już sam do siebie, gdy dziewczyna zniknęła m z zasięgu
wzroku.
Spencer jak
zawsze większość wolnego czasu spędzała w szkole, a on tylko zabrał swoje
rzeczy i wyszedł jako ostatni z klasy, myśląc już jedynie o powrocie do domu. Po
drodze tylko na moment zatrzymał się przy ławce na korytarzu aby włożyć na
siebie płaszcz, po czym skierował swoje kroki w stronę schodów.
Zastanawiał
się czy kiedykolwiek usłyszał coś tak głupiego jak przed momentem od
nauczyciela, niezmiernie zachwyconego jego domniemaną inteligencją. Sam z
ledwością był w stanie uczyć się na w miarę przyzwoite oceny, a to, że z czegoś
tak dobrze mu poszło było tylko szczęśliwym trafem. Spencer to wyśmiała, a jemu
było głupio. Zresztą, nawet jeśli któryś z chłopaków zechciałby pouczyć się z
kimś, on z pewnością byłby ostatnią osobą na to miejsce, za to zaczynał współczuć
biednej Mirandzie. Za samo spędzenie choć godziny w towarzystwie tak ładnej
dziewczyny, niejeden z nich z pewnością zgodziłby się nawet na naukę. Tym
bardziej czuł się zupełnie bezpiecznie w obliczu idiotycznej propozycji
nauczyciela.
Wsunął
dłonie pod włosy, wyjmując ich kosmyki spod płaszcza i poprawił torbę, schodząc
powoli schodami w dół do głównego wejścia. Po dzwonku na lekcje szkoła
momentalnie opustoszała, a jego ciche kroki niosły się echem po korytarzu.
Wydawało się, że wokół nie było zupełnie nikogo, mimo to nagle usłyszał za sobą
kogoś szybko zbiegającego w dół.
- Hej, Trümper! – na dźwięk swojego nazwiska
zatrzymał się, obracając do osoby za nim.
no wreszcie coś zaczyna się dziać! ;-) mam nadzieję, że szybko dodasz kolejny odcinek, tylko szkoda, ze trochę takie krótkie. :-(
OdpowiedzUsuńO! ciekawe kto to go zawołał xd chociaż można się domyślać ;)
OdpowiedzUsuńPowoli się rozkręcasz ;d
tylko wiesz, trochę mnie dołuje ten wieczny pesymizm Billa. to takie bardzo emowate. nie wiem czy odzwierciedlasz w opowiadaniu swoje wizje świata, więc jeśli tak to wiedz że świat wcale nie jest taki zły. zależy z jakiej perspektywy patrzysz. wiesz, nie można żyć myśląc wiecznie o śmierci. tak się nie żyje. każdy wie że kiedyś umrze, ale nikt się na tym nie skupia i chcą jakoś fortunnie przeżyć to życie, chcą się bawić i jak najlepiej je wykorzystać. nie można spędzić całego życia myśląc o tym że ono się skończy. poza tym to zależy w co kto wierzy. bo niektórzy wierzą że to tylko ciało umiera a dusza jest wieczna. więc wszystko zależy od poglądu. jeśli Bill z twojego opowiadania chce być szczęśliwy niech zacznie wyznawać jakąś religię ;p;p.
a jak ktoś CHCE być szczęśliwy to jest. tak od razu. bo jak się czegoś naprawdę chce to się to dostaje. sama wiem z doświadczenia. dorastam w patoli, ludzie mnie odbierali jako emo bo widziałam wszystko w szarych barwach. ale powiedziałam sobie 'dość!' 'jeżeli chcę być szczęśliwa to będę.' bo każdy jest stworzony by być szczęśliwym, i nie można dać się stłamsić. i znalazłam sposób, bo uparcie go szukałam. i świat wcale nie jest straszny. strach to jak choroba. trzeba strachowi tylko stawić czoło i tylko to wystarczy. i trzeba być sobą, bo wtedy każdy cię będzie lubił i -przynajmniej powinien - szanować. a jak ktoś kogoś nie szanuje, kiedy ten jest po prostu sobą, to po prostu sam ma jakieś problemy. nie można pozwolić komuś siebie ranić. tacy to tylko pokazują że sami są gówno warci. to co że nie jestem najładniejsza, nie mam najdroższych i najlepszych rzeczy, to co że jestem głupia (jak kto woli)? najwięksi psychopaci i chamy mają prawo do szczęścia. a każdy ma wady i nikt nie wie wszystkiego, wszyscy jesteśmy tak naprawdę równi (niezależnie od tego że ktoś myśli że jest gorszy lub lepszy) więc nikt nie może se pozwalać kogoś oceniać. to bez sensu -.-
sory, że tak filozofuję, ale jak widzę że ktoś ma takie pesymistyczne nastawienie i se z tym nie radzi, to wolę zareagować bo wiem jak to boli ;)) pzdr
Przeczytałam całość. Masz nową fankę. ^^
OdpowiedzUsuńpauka
o, w końcu coś zaczyna się dziać :D
OdpowiedzUsuń