10 lutego 2013

5. To tak jakbym myślał za dużo i przez to upadał.

Drzwi domu zatrzasnęły się za nim cicho, nie zwracając nawet niczyjej uwagi na jego powrót. Niespiesznie zdjął buty i odwiesił płaszcz, który niezmiennie od kilku dni był moczony jesiennym deszczem. Wewnątrz było cicho i ciemno. Jedynie z uchylonych drzwi kuchni padała na korytarz wąska poświata żarówki. Ktoś jeszcze się tam krzątał. Po drodze na górę zajrzał do środka, gdzie spotkał swoją matkę, która pospiesznie pakowała jeszcze jakieś rzeczy do torby, popijając szybko gorącą kawę.
- Jestem już. – odezwał się, a jego cichy głos od razu sprowadził wzrok rodzicielki na jego osobę.
- Cześć, kochanie. – uśmiechnęła się ciepło – Czemu znów tak późno wracasz? – zapytała, na co Bill odruchowo spojrzał na zegarek wiszący na ścianie. Było już kilka minut po osiemnastej.
- Do piętnastej miałem zajęcia. – odparł.
- Ale dlaczego nie wracasz autobusem? Przecież to daleko, a jeszcze w taką pogodę…
- Przynajmniej poznałem już trochę miasta. – posłał jej uśmiech mający zapewnić ją, że wszystko jest w porządku.
Kobieta tylko pokręciła głową, zakładając na siebie cienki czarny płaszcz i owijając długi szal wokół szyi. Złapała swój telefon i kluczyki od auta.
- Odgrzej sobie obiad. – powiedziała, po czym pocałowała przelotnie jego policzek, mijając go w przejściu – Wzięłam podwójną zmianę więc będę dopiero jutro wieczorem. Na biurku zostawiłam ci pieniądze do szkoły. Trzymaj się, kochanie. – jeszcze raz uśmiechnęła się do niego, po czym wyszła z domu, przekręcając kluczem zamek w drzwiach.
- Cześć… - odpowiedział, jednak już sam do siebie.
Pochylił się chwytając pasek torby, która spadła mu na podłogę i ciągnąc ją za sobą udał się powoli na piętro, obijając torbę wraz z jej zawartością o każdy schodek. Nie czuł się na siłach nawet aby zawiesić ją na ramieniu. Jej stan był adekwatny do tego jak się z nią obchodził, mimo to, lubił ten nieco brudny i poszarpany skrawek materiału, pokryty starymi naszywkami.
Drzwi pokoju jego siostry były otwarte, w środku nikogo nie było. Poszedł więc do siebie, wcale tym nie zdziwiony i choć był jedyną osobą w domu, z przyzwyczajenia przekręcił klucz w drzwiach, zamykając się. Włączył lampę stojącą w rogu, od razu dostrzegając kilka banknotów leżących w niewielkim bałaganie na jego biurku. Spojrzał się na nie, zastanawiając czy w ogóle ma ochotę iść nazajutrz do szkoły i opadł bezwładnie na łóżko, które jak zawsze zabujało jego ciałem na skrzypiących sprężynach, kilka razy w górę i w  dół. Westchnął ciężko.
Rzadko kiedy widywał się z matką w domu, wiec te pół minuty jakie rozmawiał z nią w kuchni to i tak było dużo, jak na ostatnie kilka tygodni. Zawsze dużo pracowała, starając się zapewnić jak najlepszy byt jemu i jego starszej siostrze. Rzeczywiście, niczego im nigdy nie brakowało, może tylko oprócz matki. Kolejna przeprowadzka była także spowodowana jej pracą. Dostała lepiej płatną ofertę, a gdy tylko znalazła dom na przedmieściach, którego cena nie przyprawiała o ból głowy, postanowiła rzucić wszystko i tu przyjechać. Zawsze mówiła, że tamto miasto jest trujące i ma ochotę po prostu stamtąd uciec. Tak też zrobiła, a tylko Czarnowłosemu ta ucieczka nie była tak do końca potrzebna. Tak samo matka, jak i jego siostra bardzo szybko odnalazły się w nowym miejscu, czego on nie był w stanie tak do końca zaakceptować. Lisy nie widywał prawie w ogóle i jak to nie miało dla niego nigdy większego znaczenia, tak to, że dostrzegł iż matkę może widywać jeszcze mniej niż wcześniej, już miało. Nie było jej łatwo na stanowisku pielęgniarki w tak wielkim szpitalu, jednak gdyby można było brać trzy zmiany pod rząd, z pewnością by to robiła. Liczyła na podwyżkę, którą przy jej trybie pracy mogła dostać bardzo szybko. Czasem jednak martwił się o nią. Żadne kosmetyki nie były w stanie ukryć śladów zmęczenia malujących się na jej twarzy. Sam czasem zastanawiał się czy to wszystko naprawdę jest tego warte. Pojawiamy się na tym świecie i do końca swoich dni staramy się robić wszystko aby przeżyć, niezależnie od tego jak nam się wiedzie, a i tak nikt z nas nie wyjdzie z tego życia żywy. Każdy walczy o coś, a tak naprawdę nie zostanie nam nic bo wszyscy umrzemy dokładnie tak jak się urodziliśmy – zupełnie z niczym. Nigdy nie był pesymistą. Był raczej realistą, a jednym z jego największych problemów było to, że zdawał sobie sprawę z ludzkiej śmiertelności i myślał o tym nazbyt często. Czasem gdy czuł się zupełnie wypompowany, nie miał ochoty nawet się postarać, i tak wiedząc, że to wszystko nie ma większego sensu. Być może to tylko jego nadzwyczajna zdolność do przesadzania często brała górę, ale nie myślał o tym w ten sposób. Póki jednak był na tym świecie, chciał choć raz poczuć się naprawdę szczęśliwym i to było chyba jedyne takie pragnienie, które jeszcze nigdy się nie ziściło. Za to z każdym dniem czuł, że jest od tego coraz dalej i nie może zrobić nic aby sięgnąć po to czego chce.
Sięgnął więc po laptopa, którego akurat miał pod ręką i zabrał się za odrabianie jakiegoś nudnego zadania na jutrzejsze zajęcia z biologii.


*


- Cześć. – usłyszał z boku głos Spencer, która przysiadła się do niego z wielkim czerwonym jabłkiem w dłoni, jak zawsze na długiej przerwie – Co słychać? – zapytała z uśmiechem.
- Nic szczególnego. – odpowiedział krótko, po czym znów zerknął do otwartego zeszytu jaki trzymał na kolanach – A u ciebie? – zapytał nie chcąc być niemiłym, choć tak wprawdzie umiarkowanie go to interesowało.
Gdy nie usłyszał odpowiedzi z jej strony, spojrzał się na dziewczynę, dostrzegając, że ta patrzy gdzieś w kierunku grupki chłopaków z ich klasy. Na ramieniu Toma wisiała blond włosa Ryder, która wręcz nie mogąc odkleić się od Dredziarza, z pewnością była powodem tego, że Spencer odwróciła wzrok z powrotem w stronę Billa.
- O Boże, jakoś odszedł mi apetyt. – skrzywiła się nieco, opierając dłoń z nadgryzionym jabłkiem na kolanie.
Bill zaśmiał się cicho.
- Jeszcze pomyślę, że jesteś zazdrosna. – zerknął na nią ukradkiem, dostrzegając jak wyraz jej twarzy diametralnie się zmienia.
- Chyba żartujesz! – oburzyła się – To po prostu niesmacznie jak tak macają się i wymieniają ślinę na korytarzu. Ludzie tu jedzą. – znów wgryzła się w jabłko, kończąc temat swojej domniemanej zazdrości. Bill ponownie skierował swoją uwagę na zeszyt.
- Nie jest brzydki… - odpowiedział jej, czego już sekundę później pożałował.
Jego słowa nie zabrzmiały zbyt dobrze, jednak Spencer na całe szczęście nie odebrała tego tak, jak on by nie chciał.
- No i co z tego, że nie jest? Sam wiesz jaki ma charakterek. – podsunęła się na podłodze i oparła plecy o ścianę, a Billowi wydawało się, że nawet cicho westchnęła – Problem w nim jest taki, że on zdaje sobie sprawę z tego, że ma ładną buzie i to wykorzystuje.
Czarnowłosy przyjrzał się koleżance, która nagle jakby straciła swój dobry nastrój.
- On ci się podoba. – powiedział cicho, jakby nieco niepewnie. Przez krótki moment oczekiwał jej reakcji, jednak ona wcale nie oburzyła się tak jak wcześniej, a tylko wzruszyła obojętnie ramionami, nie patrząc na niego.
- Podobał. – przyznała w końcu – Kiedyś, jeszcze na początku pierwszej klasy, gdy nikt z nas się nie znał, każdy był tu nowy, a on wcale nie zachowywał się tak jak teraz. Kiedyś przyjaźnił się ze wszystkimi, nie zadzierał nosa. Aż trudno w to uwierzyć, nie? – uśmiechnęła się blado, zerkając w stronę Czarnowłosego – Ale spodobał się Ryder, która od początku grała wszędzie królową i jak wielu innych, także on się jej nie oparł. Później dostał się do drużyny, poznał podobnych Ryder pustaków i teraz nie powie już nawet głupiego ‘cześć’… - opuściła wzrok na jabłko, które teraz obracała w dłoni.
Bill przeniósł na moment wzrok na Dredziarza, który obejmując swoją dziewczynę, o czymś z nią rozmawiał. Prawdę mówiąc, nie podejrzewał go nigdy o to, że kiedykolwiek był normalnym człowiekiem. Z drugiej strony jednak, widząc ponurą minę Spencer siedzącej obok niego, nie mógł nie pomyśleć, że coś musiało w tym być. Taka dziewczyna jak ona nie przejmowałaby się byle kim, a być może on kiedyś wcale był byle kim nie był, skoro zwykła rozmowa na jego temat zabierała uśmiech z jej twarzy. W tym samym momencie on sam poczuł, że naprawdę polubił tę burzę rudych loków, bo brak tego uśmiechu przeszkadzał mu.
- Zastanów się, czy on w ogóle jest tego wart. – powiedział nie precyzując swoich słów, jednak spojrzenie dziewczyny dało mu znak, że odebrała je w dobry sposób.
- To nie jest tak, Bill. – westchnęła – Nic do niego nie czuję i też nic mnie z nim nigdy nie łączyło. Po prostu kiedyś był świetnym kumplem, a teraz ciężko go w ogóle poznać. – lekko uniosła kąciki ust, jakby chcąc zapewnić Czarnowłosego, że wszystko jest dobrze.
Bill posłał jej taki sam delikatny uśmiech, po czym na dźwięk dzwonka zatrzasnął swój zeszyt.
- Nie zrobiłem przez ciebie zadania. – zaśmiał się, podnosząc z podłogi i u boku dziewczyny ruszając do klasy.


*


Przedostatnia lekcja o mały włos go nie uśpiła, jednak zdecydowanie wolał to, niż gdyby miał dostać szybkiego przypływu adrenaliny, podczas stania przed całą klasą i omawiania zadania, którego nawet nie miał. Patrzył tylko jak któryś już z kolei nieszczęśnik starał się wydukać cokolwiek, aby nie dostać oceny niedostatecznej. Jak w każdej klasie, ktoś wyrywał się do odpowiedzi bo wiedział wszystko i znał odpowiedź na każde pytanie, a ktoś chował się jak mógł, a i tak obrywał po skórze. Uwielbiał obserwować takie drobne sytuacje, które zawsze odzwierciedlał w życiu. Tam też ktoś czasem, nawet nie wiedząc co robi, rwie się do przodu i osiąga sukcesy, gdy ktoś inny stara się jak może aby po prostu przeżyć, a i tak wychodząc z domu zostaje przejechany przez ciężarówkę.
Przechodząc od wizji człowieka rozjechanego na asfalcie, zgrabnie nasunęło mu się na myśl spaghetti jakie zamierzał zrobić sobie tego dnia na obiad. Po siedmiu godzinach w szkole, już nie mógł skupić się na lekcji i tym co mówił nauczyciel. Czuł się zmęczony. Miał wrażenie, że ostatnio wszystko męczy go za bardzo i stanowczo za szybko. Nie był w formie, nawet jak na zwykłe siedzenie w ławce. Myślał tylko o zbliżającym się końcu lekcji, gdy nagle usłyszał swoje nazwisko. Od razu wyprostował się, spoglądając w stronę biurka.
- Bill, przeglądałem test, który wczoraj pisałeś i muszę powiedzieć ci, że jestem pod wielkim wrażeniem. – powiedział nauczyciel z owym testem w dłoni, uśmiechając się do niego – Zdobyłeś dziewięćdziesiąt sześć procent, co daje wynik wyższy o całe siedem procent od poprzedniego najwyższego jaki zdobyła Miranda. Bardzo mi miło, że będę miał tak zdolnego ucznia. – spojrzał na Czarnowłosego, a ten nieco się speszył, bo nie tylko oczy nauczyciela były teraz skierowane w jego stronę – A tobie pojawiła się spora konkurencja. – zwrócił się do brunetki zajmującej pierwszą ławkę, na co ona zaśmiała się cicho, zerkając krótko na Billa.
On sam nadal nieco speszony z powrotem osunął się na oparciu krzesła. Dla odmiany usłyszał jakąś dobrą wiadomość, w dodatku został pochwalony za swoje nieuctwo, które jak dotąd dość dobrze mu wychodziło. Nawet nie zajrzał do zeszytu przed tym testem.
- Niektórym osobom, one z pewnością wiedzą o kim mówię, radzę biegać za osobami takimi jak Miranda i Bill, i błagać o jakieś korepetycje, jeśli mają aspiracje na zaliczenie półrocza, a przede wszystkim, zdanie do następnej klasy. – głos nauczyciela znów zwrócił wzrok klasy na Czarnowłosego i dziewczynę w pierwszej ławce.
Pan Statt zmierzył wymownym spojrzeniem kilka osób, o których mówił, a gdy tylko zabrzmiał dzwonek, wstał i zabierając swoją teczkę wyszedł z klasy.
Bill popatrzył na Spencer, która zdawała się zupełnie nie słyszeć tego, co przed chwilą powiedział ich wychowawca i zwyczajnie pakowała swoje książki do torby.
- Słyszałaś to? – zapytał nadal nieco zdziwiony, idąc w ślad za nią i zbierając swoje rzeczy.
Dziewczyna zaśmiała się.
- Raczej bym się tym nie przejmowała. Uwierz mi, oni mają znacznie lepsze rzeczy do roboty niż nauka. – spojrzała na niego równie wymownie, co nauczyciel na chłopaków i chwytając swoją torbę, rzuciła jeszcze – Muszę lecieć, mam dodatkowe zajęcia. – uśmiechnęła się i poklepała dłonią jego ramię, po czym odwróciła się i szybkim krokiem opuściła klasę, przeciskając się między kilkoma osobami przy drzwiach.
- Jak zawsze masz… - mruknął już sam do siebie, gdy dziewczyna zniknęła m z zasięgu wzroku.
Spencer jak zawsze większość wolnego czasu spędzała w szkole, a on tylko zabrał swoje rzeczy i wyszedł jako ostatni z klasy, myśląc już jedynie o powrocie do domu. Po drodze tylko na moment zatrzymał się przy ławce na korytarzu aby włożyć na siebie płaszcz, po czym skierował swoje kroki w stronę schodów.
Zastanawiał się czy kiedykolwiek usłyszał coś tak głupiego jak przed momentem od nauczyciela, niezmiernie zachwyconego jego domniemaną inteligencją. Sam z ledwością był w stanie uczyć się na w miarę przyzwoite oceny, a to, że z czegoś tak dobrze mu poszło było tylko szczęśliwym trafem. Spencer to wyśmiała, a jemu było głupio. Zresztą, nawet jeśli któryś z chłopaków zechciałby pouczyć się z kimś, on z pewnością byłby ostatnią osobą na to miejsce, za to zaczynał współczuć biednej Mirandzie. Za samo spędzenie choć godziny w towarzystwie tak ładnej dziewczyny, niejeden z nich z pewnością zgodziłby się nawet na naukę. Tym bardziej czuł się zupełnie bezpiecznie w obliczu idiotycznej propozycji nauczyciela.
Wsunął dłonie pod włosy, wyjmując ich kosmyki spod płaszcza i poprawił torbę, schodząc powoli schodami w dół do głównego wejścia. Po dzwonku na lekcje szkoła momentalnie opustoszała, a jego ciche kroki niosły się echem po korytarzu. Wydawało się, że wokół nie było zupełnie nikogo, mimo to nagle usłyszał za sobą kogoś szybko zbiegającego w dół.
- Hej, Trümper! – na dźwięk swojego nazwiska zatrzymał się, obracając do osoby za nim.



4 komentarze:

  1. no wreszcie coś zaczyna się dziać! ;-) mam nadzieję, że szybko dodasz kolejny odcinek, tylko szkoda, ze trochę takie krótkie. :-(

    OdpowiedzUsuń
  2. O! ciekawe kto to go zawołał xd chociaż można się domyślać ;)
    Powoli się rozkręcasz ;d
    tylko wiesz, trochę mnie dołuje ten wieczny pesymizm Billa. to takie bardzo emowate. nie wiem czy odzwierciedlasz w opowiadaniu swoje wizje świata, więc jeśli tak to wiedz że świat wcale nie jest taki zły. zależy z jakiej perspektywy patrzysz. wiesz, nie można żyć myśląc wiecznie o śmierci. tak się nie żyje. każdy wie że kiedyś umrze, ale nikt się na tym nie skupia i chcą jakoś fortunnie przeżyć to życie, chcą się bawić i jak najlepiej je wykorzystać. nie można spędzić całego życia myśląc o tym że ono się skończy. poza tym to zależy w co kto wierzy. bo niektórzy wierzą że to tylko ciało umiera a dusza jest wieczna. więc wszystko zależy od poglądu. jeśli Bill z twojego opowiadania chce być szczęśliwy niech zacznie wyznawać jakąś religię ;p;p.

    a jak ktoś CHCE być szczęśliwy to jest. tak od razu. bo jak się czegoś naprawdę chce to się to dostaje. sama wiem z doświadczenia. dorastam w patoli, ludzie mnie odbierali jako emo bo widziałam wszystko w szarych barwach. ale powiedziałam sobie 'dość!' 'jeżeli chcę być szczęśliwa to będę.' bo każdy jest stworzony by być szczęśliwym, i nie można dać się stłamsić. i znalazłam sposób, bo uparcie go szukałam. i świat wcale nie jest straszny. strach to jak choroba. trzeba strachowi tylko stawić czoło i tylko to wystarczy. i trzeba być sobą, bo wtedy każdy cię będzie lubił i -przynajmniej powinien - szanować. a jak ktoś kogoś nie szanuje, kiedy ten jest po prostu sobą, to po prostu sam ma jakieś problemy. nie można pozwolić komuś siebie ranić. tacy to tylko pokazują że sami są gówno warci. to co że nie jestem najładniejsza, nie mam najdroższych i najlepszych rzeczy, to co że jestem głupia (jak kto woli)? najwięksi psychopaci i chamy mają prawo do szczęścia. a każdy ma wady i nikt nie wie wszystkiego, wszyscy jesteśmy tak naprawdę równi (niezależnie od tego że ktoś myśli że jest gorszy lub lepszy) więc nikt nie może se pozwalać kogoś oceniać. to bez sensu -.-

    sory, że tak filozofuję, ale jak widzę że ktoś ma takie pesymistyczne nastawienie i se z tym nie radzi, to wolę zareagować bo wiem jak to boli ;)) pzdr

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam całość. Masz nową fankę. ^^

    pauka

    OdpowiedzUsuń
  4. o, w końcu coś zaczyna się dziać :D

    OdpowiedzUsuń