Ciche
tykanie zegara naściennego, przerywane było jedynie szelestem kartek jakie
nauczyciel przerzucał w dłoniach. Cała klasa milczała. Mało kto nawet szeptał
coś między sobą po cichu.
Czarnowłosy
siedział skupiony, notując coś na arkuszu papieru wypełnionym różnego rodzaju
zadaniami. Dotarł właśnie do ostatniego i lekko podgryzając koniec ołówka,
zastanawiał się co jeszcze mógłby dopisać. Na końcu prawie każdego testu zawsze
było to ostatnie zadanie, gdzie trzeba było zmierzyć się z jakimś dziwnym
poleceniem i okropnym limitem słownym. Nigdy tego nie lubił, choć tak naprawdę
nie sprawiało mu to żadnego problemu.
Jego
humor także nie był najlepszy. Choć tak bardzo się starał udać, że nie ma
pojęcia o czym mówi nauczyciel, kazano mu napisać owy test, od którego zależała
ocena semestralna. Wychowawca jego klasy i zarazem nauczyciel języka
angielskiego, którego bliżej poznał na dodatkowych zajęciach dzień wcześniej, stwierdził,
że musi poznać umiejętności swojego nowego ucznia. Bill po cichu sam przyznał
mu rację, w końcu nikt nie będzie obchodził się z nim jak z ‘nowym’ do końca
roku.
Przeczytał
więc jeszcze raz całość, poprawił błędy jakie udało mu się wychwycić i podniósł
się ze swojego miejsca z testem w dłoni.
Pan Statt
właśnie zaczął oddawać prace innym uczniom, najwyraźniej zamierzając już
poświęcić resztę godziny lekcyjnej na wytykanie większości tego jak bardzo się
nie uczą i chwalenie zaledwie garstki osób, którym test dobrze poszedł.
Czarnowłosy uśmiechnął się do Spencer, która była właśnie w gronie tych kilku
osób i podchodząc do biurka nauczyciela, położył na nim swój test.
- Widzę,
Kaulitz, że znów koniecznie chcesz i mnie, i sobie uprzykrzyć życie szkołą
letnią. Naprawdę nie masz co robić w wakacje, aż tak bardzo chcesz chodzić na
zajęcia? – pan Statt zwrócił się do Dredziarza, który jednak swoją postawą
wydawał się pozostawać zupełnie niewzruszony jego słowami – Jeśli nie weźmiesz
się do roboty, możesz być pewien, że już żaden trener ci nie pomoże, a ja
osobiście zadbam o to abyś dodatkowo wyleciał z drużyny. – dodał, na co
spojrzenie Dredziarza przybrało już nieco inny wyraz.
Bill
usiadł na swoim miejscu obok Spencer, która uważnie obserwowała wymianę zdań
Toma Kaulitza z nauczycielem. Lub raczej tego, jak nauczyciel do niego mówił, a
ten słuchał go bez słowa.
- Dobrze
wiesz w jakiej jesteś sytuacji. Szkoła to nie tylko drużyna i znajomi, a nikt
nie będzie się tu obchodził z tobą inaczej niż z innymi. – zagroził – To samo
tyczy się cudownych przyjaciół ale wydaje mi się, że już kiedyś
przeprowadzaliśmy taką rozmowę. Żaden z was w tym roku już się nie wykpi. –
przesunął poważnym spojrzeniem po grupce chłopaków siedzących wokół Kaulitza.
Bill nie
był do końca pewien czy to ton jego głosu, czy może to co przekazywał chłopakom
ale brzmiało to bardzo poważnie i w czasie tego wykładu nikt nie śmiał się
odezwać nawet słowem. Czarnowłosy już zdążył zauważyć, że to pan Statt ma wśród
wszystkich nauczycieli chyba największy posłuch w tej szkole. Miał nieodparte
wrażenie jakby każdy się go trochę bał, a tylko ci z dobrymi ocenami
przychodzili na luzie na zajęcia. On sam jednak go lubił, wydawał się mu bardzo
sympatyczną osobą nawet mimo tego jak karcił na forum całej klasy Toma i jego
przyjaciół.
- Do
waszych rodziców zostanie wysłany kolejny list ponieważ oblaliście angielski. –
głos nauczyciela znów przerwał chwilę ciszy – Przez najbliższe trzy miesiące
każdy z was musi zaliczyć co najmniej cztery przedmioty, inaczej w najgorszym
przypadku zostaniecie usunięci ze szkoły. – kontynuował nauczyciel, nie robiąc
sobie zupełnie nic z tego, że cała klasa tego słuchała. Kiedy jednak zwrócił
się do kogoś innego, również rozpoczynając wykład na temat jego nieuctwa, Bill
nachylił się lekko do Spencer.
- Nie
powinien wziąć ich raczej na rozmowę po zajęciach? – zapytał szeptem, nieco
zdziwiony tym, że nauczyciel tak bez ogródek informował uczniów o stanie ich
ocen przy wszystkich.
-
Normalnie tak robi, ale jeśli chodzi akurat o nich to Statt traktuje to jako
jakąś dziwną formę kary. – zerknęła na niego – Wiesz, myśli, że opieprzając ich
przy wszystkich będzie im wstyd, a tak naprawdę każdy ma to daleko. Sytuacja
Kaulitza i jego kolegów nie jest dla nikogo tajemnicą. Zupełnie nic nie robią,
nie mam pojęcia dlatego ich tu jeszcze trzymają w ogóle. – pokręciła głową z
dezaprobatą – Chyba tylko dlatego, że nasza szkoła w zawodach sportowych
zdobywa puchar za pucharem. Nawet trzecioklasiści nie są tak dobrzy, tylko
dwóch jest w drużynie koszykówki, reszta to banda Toma i Maxa. – wskazała
skinieniem głowy w stronę chłopaka, który właśnie dostawał reprymendę od
nauczyciela. Bill jednak już bardzo dobrze znał owego bruneta – Nieliczni ze
sportowców mają choć względne oceny. – Spencer dodała cicho.
Czarnowłosy
spojrzał w ich stronę. Zawiesił swój wzrok na chłopaku w dredach, nie myśląc
zupełnie o niczym. Jednym uchem słyszał, że Spencer mówi jeszcze o czymś ale
jak zawsze wyłączył się gdy przestała mówić coś, co go interesowało bo
odpowiedź na swoje pytanie uzyskał już dawno temu.
Nagle
dzwonek dobiegający zza drzwi klasy sprowadził go z powrotem na ziemię. Gdy
wszyscy zaczęli podnosić się ze swoich miejsc, a w klasie zrobił się niemały
harmider, on sam również wstał i złapał swoją torbę, pakując do niej zeszyt,
który i tak nie przydał mu się na lekcji.
- Godzina
spokoju. – powiedział uśmiechając się do koleżanki na samą myśl o spędzeniu
czasu na pustych trybunach podczas zajęć sportowych.
- Nie dla
mnie, idę zająć się porządkami w pracowni chemicznej. Wiesz, na dodatkowe
punkty. – odparła, wychodząc wraz z Billem na korytarz – Będzie kilka osób,
dołączysz? - uśmiechnęła się do niego zachęcająco, jednak Bill jedynie nieco
się skrzywił. Nie widział siebie tam w ogóle.
- Raczej
spasuje, może innym razem. – posłał jej przepraszający uśmiech, na co ona tylko
pomachała mu i zakręciła w drugą stronę, znikając gdzieś w innym korytarzu.
Bill
tymczasem udał się w stronę sali gimnastycznej i bocznego wejścia na trybuny.
Wcale nie miał zamiaru brać udziału w zajęciach, a z racji tego, że były
nieobowiązkowe, tym bardziej mu się do tego nie spieszyło. Wciąż jeszcze w
głowie miał kilka nieprzyjemnych wspomnień z poprzedniej szkoły. Nigdy nie czuł
się zbyt wysportowany, ani nie wyglądał dobrze pokryty fioletowymi sińcami.
Fiolet to zdecydowanie nie był jego kolor. Nienawidził tych zajęć i zawsze
zwalniał się jak tylko mógł, wymyślając coraz to lepsze wymówki i wykręcając
się na każdy możliwy sposób. Teraz był prawie w niebie, trafiając do pierwszej
takiej szkoły w jego karierze, która nie zmuszała swoich uczniów do nadmiernego
wysiłku fizycznego.
Usiadł na
samej górze i rozejrzał się. Gdzieś z boku siedziała grupka kujonów, którzy w
oczekiwaniu na lekcje dyskutowali zaciekle nad jakimiś książkami, z drugiej
strony jakiś nieznany mu chłopak ze słuchawkami w uszach, którego jedynym
zajęciem na tę chwilę było bawienie się telefonem. Czarnowłosy poczuł, że tak
naprawdę nie zna tam nikogo prócz Spencer i jakby na to nie spojrzeć było to
trochę smutne. Nawet nie wiedział kto go wyzywa.
Wyjął z
torby swój ukochany, nadszarpnięty zębem czasu notes. Zza sprężynki
utrzymującej kartki razem wysunął ołówek i otworzył notes na stronie, gdzie
ostatnio zaczął coś szkicować. Nigdy nie spędzał godzin nad swoimi pracami.
Coś, co dla innych bywało wręcz zachwycające, dla niego było tylko kolejnymi
dwudziestoma minutami z jego życia. Rzadko kiedy przysiadał nad tym w domu.
Nigdy nie uważał rysowania za jakąś pasję, nawet za hobby. Rysował dla zabicia
czasu, którego w takich momentach jak ten miał aż zanadto. Mimo tego, że wciąż
miał przed sobą jeszcze dwie lekcje, nie zabierał się za żadne powtarzanie
materiału ponieważ prawie w ogóle nie posiadał notatek. W dodatku, jedną z
pozostałych lekcji była godzina z wychowawcą, którą także zamierzał spędzić z
ołówkiem w dłoni.
Podniósł
na moment wzrok znad kartki. Na dole już rozgrzewali się chłopcy, gdzieś obok
nich na ławce siedziało kilka dziewczyn, które już nieco mniej aktywnie
przygotowywały się do zajęć, rozgrzewając się rozmową. To było tak oczywiste,
że pozostawały w możliwie jak najbliższej odległości od chłopaków. Przesłodzone
uśmiechy i nadmiernie urocze wyrazy na ich twarzach gdy tylko kilku
reprezentantów płci przeciwnej podeszło do nich, aż przyprawiło Billa o
mdłości. Nigdy nie mógł zrozumieć tego, jak w tak ostentacyjny sposób można
okazywać komuś swoje zainteresowanie jego osobą. Patrząc jak niektórzy droczą
się ze sobą, nie mogąc opędzić od wzajemnego dotyku, zrozumiał, że tych
dziewczyn wcale nie trzeba zdobywać. Wystarczy kilka konkretnych detali
wyglądu, bez których żadna z nich się nie obędzie bo przecież chwaląc się swoim
chłopakiem, nikogo nie interesuje kim jest i jaki ma charakter. Zresztą, jeśli
chodziło akurat o tych chłopaków, raczej w kwestii osobowości nie byłoby się
czym chwalić. Odwrócił wzrok, widząc jak długowłosa blond piękność wiesza się
na szyi Dredziarza i przez moment poczuł, jakby nawet odrobinę zatęsknił za
jednym z milszych aspektów swojego poprzedniego życia sprzed przeprowadzki.
Wiedział, że już nigdy z pewnością nie spotka dziewczyny, którą poznał pół roku
wcześniej, a która była jedyną jaka naprawdę mu się podobała. Widząc te nadęte,
zadzierające nosa puste lale wokół siebie, zdawał sobie tylko sprawę jak bardzo
męskie gusta mogą się różnić, a jeśli nie chciał spędzać samotnie każdego
wieczoru, mógł jedynie narysować sobie swoja drugą połówkę. Zadał sobie jednak pytanie,
czy naprawdę właśnie tego brakowało mu w życiu?
Jego myśli
odbiegły daleko od tego co otaczało go w tym momencie, choć wcale nie skupiały
się na niczym ważnym. Znów spojrzał na kartkę, delikatnie przesuwając nieco
stępionym ołówkiem po konturach oczu. Mocno zaznaczoną głębie ciemnych
tęczówek, oprawił delikatną falą długich rzęs nadających im niebywałego uroku. Jego
dłoń zręcznie nanosiła drobniutkie kreseczki, a całość coraz bardziej
przypominała efekt jaki chciał osiągnąć. Nie był to może nazbyt precyzyjny
portret, jednak to właśnie ta para oczu była jego centrum, czymś co najbardziej
przykuwało uwagę. Zwykły szkic przeradzał się powoli w czyjąś twarz i po raz
pierwszy była to twarz osoby, którą Bill znał. Gęste brwi nad ciemnymi oczyma,
lekko uwydatnione kości policzkowe, prosty nos i malutki pieprzyk na prawym
policzku. Zsunął ołówek w dół, uwydatniając linię ust, które niesamowicie wiarygodnie
oddawały oryginał. Lekko uśmiechały się z kartki, tak jak kiedyś w tłumie przed
drzwiami szkoły w jego pierwszy dzień. W dolnej wardze połyskiwał srebrny
kolczyk. Czarnowłosy delikatnie pocieniował opuszką palca pełne wargi, zaraz po
tym odsuwając dłoń na moment. Dopiero w tym momencie, spoglądając w oczy, które
patrzyły wprost na niego z kartki notatnika, zorientował się, że twarz jaką
naszkicował należała do chłopaka, który teraz wrzeszczał na boisku na swojego
kolegę. Bill popatrzył na Toma, jeszcze raz na kartkę i znów na niego. W tym
momencie Dredziarz był jednak bardzo zajęty manewrami z piłką pod samym koszem.
Bill jeszcze raz spojrzał na rysunek, który wcale tak źle mu nie wyszedł. Mógł
nawet śmiało powiedzieć, że był całkiem dobry, chyba jeden z lepszych jakie
wyszły spod jego ręki do tej pory. Nie chciał jednak wcale rysować Kaulitza,
którego nawet nie lubił. Nie chciał rysować nikogo, tak jak zawsze. Musiał się
po prostu zamyślić na moment, a nie skupiając uwagi na rysunku, pierwsza lepsza
twarz jaka pojawiła się w jego głowie została przy pomocy dłoni naniesiona na
papier. Tylko dlaczego to jego twarz była tą pierwszą lepszą? Uśmiechnął się do
siebie. Rysunek to rysunek, a on zawsze zachowywał wszystkie swoje prace. W
dodatku nie było żadnego powodu aby wyrzucać akurat tą, która jak już wcześniej
doszedł do wniosku była bardzo dobra. Tomowi było nadzwyczaj dobrze w takim
uśmiechu, w jakim spoglądał na niego z rysunku. Bardzo rzadko go pokazywał,
choć bardzo często się śmiał. Nie trudną rzeczą było odróżnić prawdziwy uśmiech
od rozbawienia po jakimś kolejnym nędznym żarcie kolegów. Bill miał wrażenie,
że Dredziarz nie uśmiechał się wcale, do nikogo. Jednak on sam również taki był
– bardziej zamknięty w sobie niż otwarty na ludzi wokół siebie i otoczenie w
jakim żył. Widocznie zapamiętał bardzo dobrze ten raz czy dwa, gdy Dredziarz
owym uśmiechem go obdarzył. Nie rozumiał jednak po co tak nieistotne rzeczy
zaprzątają mu głowę.
_________________________________________________________________________
Wiem, że jest strasznie, monotonnie i w ogóle nudno ale już jesteśmy bardzo blisko!
Do zobaczenia w kolejnej części ;>
CIESZĘ SIĘ, ŻE BARDZO BLISKO <3
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że Bill jakoś zbliży się do Toma. i w ogóle będzie love love love : >
Ej, wcale nie jest nudno. Jestem tak bardzo oczarowana, że to się po prostu w głowie nie mieści! Billowi zaczyna zależeć, sam jeszcze do końca tego nie odkrył, ale przecież to widać gołym okiem!
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się to co i jak piszesz. Jak już mówiłam, jestem zafascynowana całym opowiadaniem i nie chodzi tu tylko o fabułę :)
Z niecierpliwoscią czekam na kolejny odcinek, więc wstawiaj go szybko!!!
Nie marudź, bo wcale nie jest nudno ;) Ja jestem bardzo ciekawa, jak to wszystko potoczy się dalej, ponieważ nie bardzo potrafię sobie wyobrazić jak połączysz losy panów K. Pisz szybko ;)
OdpowiedzUsuń'jesteśmy bardzo blisko' nareszcie! nie mogę się doczekać! :D . ale rozdział fajny, może monotonny, ale fajny ^^. warto czekać na rozwój akcji xd. pisz szybko ;p
OdpowiedzUsuńno, no! zaczyna się! :-D czekam na nowy, mam nadzieję, ze szybko! ;-)
OdpowiedzUsuńnooo, teraz mogę napisać co myślę. ;D choć w zasadzie jeszcze nic takiego się nie dzieje, czuć już nadchodzącą akcję. uwielbiam Twoje opisy, kto je pomija, ten w ogóle nie powinien tu wchodzić! są najlepsze! ;)
OdpowiedzUsuń~beautifuldirtyrich.
Nie jest monotonnie. Domeną dobrego opowiadania właśnie jest to, że rozkręca się bardzo wolno, budując odpowiednią atmosferę i narastające oczekiwanie czytelnika na rozwój akcji. Tobie się to udaje. Poza tym masz lekkość pióra. Może zwroty nie są jakieś stylistycznie wyszukane, ale wszystko idealnie ze sobą współgra, przyjemnie się czyta, niemal płynie w tekście. Z przyjemnością będę śledzić dalsze losy Billa i wierzę, że ciekawie rozwiniesz fabułę.
OdpowiedzUsuńBeloved.